Rasy

Wilcza dusza wilczaka

Praca z wilczakiem to prawdziwe wyzwanie, ale satysfakcji, jaką daje uzyskanie porozumienia z tym psem, nie da się porównać z niczym innym…

Fot. Tahoe

Wilczak czechosłowacki to jedna z dwóch ras zarejestrowanych w FCI, będących krzyżówkami psa i wilka. Próby krzyżowania wilka eurazjatyckiego z owczarkiem niemieckim miały miejsce w Czechosłowacji już w roku 1955, ale pierwszy miot przyszedł na świat dopiero w 1958 roku. Celem pierwszych krzyżówek było nie tyle stworzenie nowej rasy, ile sprawdzenie, czy można w ten sposób poprawić zdrowie, odporność i wytrzymałość psów służbowych, nie tracąc równocześnie ich predyspozycji użytkowych. Krzyżówki miały być – i przez pewien czas faktycznie były – wykorzystywane do pracy w straży granicznej. Hodowla odbywała się w stacji hodowlanej prowadzonej przez wojsko we współpracy z Czechosłowacką Akademią Nauk.

Pierwszy wzorzec rasy stworzył inż. Karel Hartl w 1966 roku. Od 1983 roku prowadzony jest chów zamknięty, bez nowych krzyżówek. Rasa została uznana w Czechosłowacji w 1982 roku, a przez FCI w 1989 roku. Po podziale Czechosłowacji w 1993 roku ustalono, że patronat nad nią obejmie Słowacja, jednak wszelkie zmiany we wzorcu muszą być zatwierdzone przez oba kluby rasy – słowacki i czeski.

PIERWOTNA UŻYTKOWOŚĆ

Rasa była przez lata selekcjonowana pod kątem wytrzymałości, orientacji w terenie, czujności zmysłów, a przede wszystkim doskonałych zdolności węchowych. Wilczak jest znacznie bardziej wytrzymały fizycznie niż owczarek niemiecki. Po przebiegnięciu 100 km przy rowerze jest w stanie zregenerować swoje siły o 50% szybciej niż owczarek niemiecki, który przebiegł dwukrotnie mniejszy dystans. Jednym z wymogów hodowlanych na Słowacji jest bieg wytrzymałościowy na 40 km przy rowerze. FCI uznaje to jako próbę pracy uprawniającą do otrzymania certyfikatu użytkowości i tytułu Międzynarodowego Championa Piękności. Biegi na dystansie 70 i 100 km uprawniają do uzyskania tytułu Międzynarodowego Championa Pracy. Jeśli chodzi o zdolności węchowe, według relacji Hartla podobno zaledwie 30% szkolonych owczarków niemieckich uzyskiwało doskonałe wyniki w testach, podczas gdy do pracy węchowej nadawało się nawet 80% wilczaków.

Fot. KATARZYNA PIOTROWSKA

Równocześnie wilczaki zachowały wiele cech wilczych, takich jak niezależność, czujność i idąca za nią reaktywność na bodźce z otoczenia, nieufność czy nawet podejrzliwość wobec obcych. Bardzo mocno związują się ze swoim stadem, a szczególnie wybranym przewodnikiem, ale nie będą nigdy ślepo posłuszne. Aby skutecznie szkolić psa tej rasy, należy ustalić z nim odpowiednie stosunki, ale też potrafić go zmotywować do pracy. Wszystkie te cechy razem wzięte sprawiają, że nie jest to rasa łatwa w prowadzeniu.

Obecnie wilczaków nie używa się już do pracy w straży granicznej z kilku powodów. Jednym z najważniejszych była zmieniająca się co dwa lata kadra, a wilczaki w przeciwieństwie do owczarków, ciężko znoszą zmianę przewodnika…

Krytycy rasy często mówią, że eksperyment się nie udał, ale nie do końca tak jest. Wilczaki nie były selekcjonowane jako psy obrończe, i nie miały całkowicie zastąpić owczarków niemieckich. Ich najważniejszą zaletą miał być świetny węch. Współcześnie najwięcej wilczaków szkoli się w różnych dyscyplinach w Czechach i na Słowacji. Psy tej rasy szkoli się tam głównie w kierunku obrony sportowej i użytkowej, i oczywiście w kierunku tropienia.

PLUSY I MINUSY WILCZAKA

Zapytałam kilka osób pracujących z wilczakami o ich doświadczenia szkoleniowe.
– Wilczaki są miłością mojego życia. Liczy się tylko praca z nimi (kiedyś) lub praca dla nich (obecnie) – mówi hodowczyni Elżbieta Wojtko. Ela pracowała z psami tej rasy w różnych dyscyplinach (obedience, posłuszeństwo polskie i czeskie, biegi wytrzymałościowe, dogoterapia). – Wybór rasy był pod wpływem olśnienia, potem przyszła fascynacja i akceptacja plusów i minusów tej rasy, chociaż czasem bolało. Wszystkie psie sporty poznawałam dzięki wilczakom, dla nich i poprzez nie. Miałam epizody pracy z innymi psami, ale… to nie to. Mniejszy sukces (albo i nie!), ale z wilczakiem, to jest satysfakcja! Weszłam w obedience, żeby wilczaki w tym zaistniały, to samo było z dogoterapią, chciałam być potrzebna, a zarazem sprawdzić możliwości rasy. Wilczaki są wszechstronne, co nie znaczy, że wszystko zrobią dobrze, ale da się wybrać osobniki i poprowadzić w każdym kierunku. Obecnie nasza praca należy do historii. Teraz mam 10 swoich psów i 4 adopcyjne i nie ma czasu na sport.

– Wilczaki są inteligentne i szybką się uczą, nie idzie to jednak w parze z chęcią do bycia posłusznym – mówi Agnieszka Kaliciak, właścicielka dwóch wilczaków, trenująca z jednym obedience i mantrailing.
– Treningi pod kątem sportowym nie należą do prostych, bo motywacja do pracy nie przychodzi łatwo, wrodzona niezależność nie skłania do szukania kontaktu z człowiekiem. Trudno utrzymać długotrwałe zaangażowanie na stałym poziomie. Motywację należy solidnie budować. Wilczaki pracują głównie na jedzenie, praca na zabawkę często nie wchodzi w grę.

Nie pracują dobrze pod presją przewodnika, najlepiej uczą się przez wzmocnienie pozytywne. Sesje muszą być krótkie, bez licznych powtórek. Mimo trybu pracy, pozostają czujne i reagują na rozproszenia z otoczenia, w związku z tym trudno uzyskać skupienie na 100%. Dodatkową trudnością w treningu może być ich reaktywność wobec obcych psów.

– Niewątpliwie ich silnym punktem jest praca węchowa. Naturalnie przychodzi im tropienie użytkowe czy przeszukiwanie. W tego typu pracy wykazują się samodzielnością, systematycznością, brakiem ekscytacji. W pracy na śladzie IPO jest trudniej, ze względu na to, że pracują kombinacją górnego i dolnego wiatru i niełatwo przestawić je wyłącznie na dolny.

Fot. ALICJA BORUCZKOWSKA

Ewa Zorychta-Malczewska ma dwie suczki, matkę i córkę, z których ta pierwsza jako pierwszy wilczak w Polsce startowała w dogfrisbee. Ponadto zdała różne egzaminy i startowała w Memoriale Hokiego (międzynarodowe zawody posłuszeństwa, organizowane corocznie na największym zlocie wilczaków na świecie), zajmując 1. miejsce w roku 2012, 2015 i 2016. Młodsza suczka trenuje mantrailing.

– Wilczaki szybko się nudzą powtórzeniami i nie są zbyt dokładne w wykonywaniu komend – mówi Ewa. – Kiedy więź z tym psem jest już odpowiednio rozwinięta, mogę być pewna, że komenda zostanie wykonana zawsze, ale często nie od razu, nieszybko, nieprecyzyjnie. Nie są to psy stworzone do psich sportów, a raczej do aktywnego spędzania czasu, próbowania różnych aktywności. Jeśli ktoś zapała miłością do któregoś z psich sportów, zapewne wybierze potem rasę bardziej nastawioną na współpracę. Wilczaki mają za to fenomenalne nosy i warto prowadzić je pod tym kątem.

– Nie ukrywam, że porwał mnie wygląd wilczaków, a późniejsze wczytywanie się w ich charakterystykę zadziałało trochę jak wyzwanie – mówi Katarzyna Okoniewska, trenująca ze swoją Miętą obedience.
– Nie myślałam, że będziemy trenować obi, chciałam z psem po prostu biegać, jeździć na rowerze i spacerować. Tymczasem trafiłyśmy na przedszkole z elementami obi i okazało się, że suka sobie dobrze radzi. Aktualnie jesteśmy w klasie 1. i walczymy o awans do dwójek.

O swojej ukochanej rasie Kasia może opowiadać długo:
– Wilczak nie ma problemu ze zrozumieniem ćwiczeń. Przy dobrej motywacji jest w stanie zrobić je doskonale. Największym problemem jest jednak motywacja na zawodach. Widać, jak pies się rozczarowuje, gdy robi kolejne ćwiczenie, a nagrody wciąż nie ma. Niestety nie udało nam się wypracować nagrody socjalnej. Jeszcze większą zmorą jest potrzeba monitorowania i kontrolowania otoczenia. Stąd nasz odwieczny problem ze skupieniem. Suka odpływa, zagapia się, zapomina o ćwiczeniu w trakcie jego wykonywania, bo na przykład na horyzoncie pojawiła się nowa osoba. Najgorzej jest, gdy pojawi się nowy pies, którego jeszcze sobie nie zidentyfikowała.

Wilczaki do obcych sobie psów są niestety nastawione z dystansem i niechęcią. Obcy pies to potencjalna konkurencja i zagrożenie, które trzeba eliminować.

– Na treningach wciąż z tym walczymy. Mimo wszystko udało nam się parę razy zrobić na zawodach zostawanie przy obcych psach, choć suka przerywa często to ćwiczenie i wstaje, bo nie czuje się wśród nich komfortowo. Psy klubowe, które kocha, też są problemem, bo wzbudzają wysokie emocje, ale jednocześnie na treningach grupowych ćwiczy o niebo lepiej niż sama, bo ma lepszą energię i motywację. Zmorą i zaletą treningów jest jej doskonała umiejętność czytania moich emocji. Jak jestem radosna i zadowolona z jej pracy – pracuje super. Jak się zdenerwuję i jestem zniechęcona, to ona się gubi i dezorientuje. Dużo nam pomógł jej apetyt, udało się też wypracować zabawę zabawkami. Wilczak niestety nie jest nastawiony z natury na pracę, więc sukcesem jest, jak zrobi ćwiczenie do końca, nawet jak nie włoży w nie wiele serca.

Fot. Kanashi

– W obi pomogło nam traktowanie przebiegu jako całości, więc po pojedynczych ćwiczeniach nie wybucham radością, tylko przeprowadzam ją na kontakcie. Muszę bardzo pilnować, by jej nie stracić. Czasem przeszkodą jest nawet to, że z boku ringu pojawi się osoba, którą straciła z oczu wcześniej. Jest bardzo stadna i od początku do końca musi znać położenie wszystkich znanych jej osób – dziewczyny z klubu muszą stać nieruchomo koło ringu i nie znikać/nie pojawiać się nagle, bo to ją niepokoi i zmusza do sprawdzenia sytuacji… W przypadku tej rasy każdy mały element, który dla pracującej rasy jest czymś normalnym, stanowi sukces. Sukcesem jest to, że weszła, zrobiła przebieg i zeszła z ringu, będąc ciągle ze mną, nawet jak myli się w ćwiczeniach.

Marta Budny szkoliła swoją suczkę w różnych dyscyplinach. Irma była m.in. jednym z nielicznych wilczaków w agility.
– Irma była bardzo skoczna, rzadko zdarzało jej się zrzucić poprzeczkę, nawet przy trudnym nabiegu – mówi Marta. – Na pokazach „skoku wzwyż” zawsze kończyła na najwyższym poziomie. Znała około 80 komend i chętnie wykonywała różne sztuczki na pokazach szkolenia. Jako typowy wilczak chętnie i dobrze pracowała na śladzie. Natomiast na ringu brakowało jej pasji typowej dla ras sportowych. Poza tym bała się strzałów. Rzadko też poprawnie dawała głos na komendę. Na zawodach traciłyśmy punkty za wycie – śmieje się Marta.

– Moja przygoda z Rakshą (Arimminum ELITE RAKSHA) zaczęła się 6 lat temu – opowiada Martina Francescon z Włoch. – To były lata pełne emocji, gniewu, rozczarowań, ale także satysfakcji: to jedyny wilczak we Włoszech (i, jeśli się nie mylę, na świecie), który startował i ukończył z sukcesem klasę 2. obedience. Byłam taka dumna i szczęśliwa, kiedy Raksha zdobyła lokatę 4/15 na kwalifikacjach do mistrzostw świata. Praca z wilczakiem jest wyzwaniem, które należy podjąć z uporem i bez specjalnych oczekiwań.

Najważniejsze jest stworzenie więzi z psem, nie tylko pod kątem zawodów czy treningów. Nie można po prostu nauczyć wilczaka obedience. Wszystko musi być robione bez przymusu, drobnymi kroczkami. Nie skłamię i nie powiem, że szkolenie było łatwe. Wilczaki szybko się uczą ćwiczeń, problemem jest przekonanie ich, dlaczego trzeba je powtarzać raz za razem, szybciej i szybciej, nawet przed tłumem obcych obserwatorów.

Największą trudnością był brak pewności siebie Rakshy w obcych miejscach, w obecności nieznanych jej ludzi. – Nasza sportowa „kariera” zaczęła się od obrony, zdobyłyśmy tytuł BH i IPO Avv (włoski regulamin). Raksha była świetna w części A i B, gorzej było z częścią C: niski popęd łupowy przekonał mnie, żeby nie kontynuować tej dyscypliny. Od tej pory trenujemy obedience i mantrailing. Obedience jest bardzo trudne pod względem wymaganego poziomu koncentracji i motywacji. Najtrudniejszym ćwiczeniem dla wilczaka jest zostawanie, kiedy przewodnik się chowa. Niska uległość i stopień koncentracji Rakshy sprawiają, że każdy start to wielki znak zapytania. Co w takim razie mnie napędza? Jej oczy pełne radości po treningu, poczucie, jakbyśmy razem tańczyły podczas chodzenia przy nodze, jej pełen podskoków radosny bieg, gdy wie, że dobrze zrobiła.

Wilczaki szybko uczą się złożonych ćwiczeń, a ich inteligencja i upór są przydatne w pracy, nawet jeśli w życiu codziennym stanowią kłopot. Prawdziwy sekret leży w znalezieniu odpowiedniej motywacji, ponieważ żaden kawałek kiełbasy ani żadna piłka nie przekonają wilczaka, jeśli on ich nie chce. To trener musi się dostosować do psa, a nie odwrotnie.

– Jedyne dyscypliny, do których wilczaki mają talent, to te angażujące ich węch – czy to poszukiwanie substancji, czy ludzi. Tropienie pozostawia psu dużo samodzielności podczas pracy, a resztę robi cudowny węch. Jedynymi problemami, na które natrafiłam w mantrialingu, jest trudność w czytaniu psa oraz to, że łatwo się rozprasza podczas tropienia. Julie Ledvinkova ze Słowacji trenuje ze swoim Shadowem (CAIR Potomok vlkov) kilka dyscyplin, w tym zaprzęgi (Shadow pracuje jako wheel-dog na dystansach MID) oraz dyscypliny użytkowe według regulaminu IPO FCI i reg. krajowych (m.in. zdane IPO2, UPr3).

– Shadow był bardzo zainteresowany łupem (rękawem pozoranta, piłkami itp.), ale początkowo nie rozumiał, dlaczego ma się bawić z obcą osobą – mówi Julie. Szkolony był w popędzie łupowym, więc traktuje to jako zabawę. Jest z natury świetnym tropicielem, ale trudno było mu wytłumaczyć ipowski styl tropienia – ma tak doskonały węch, że nie potrzebuje sprawdzać każdego śladu. W posłuszeństwie używam tylko pozytywnej motywacji. Chętnie uczy się nowych rzeczy – posłuszeństwo to nasza największa przyjemność. Zdał część B z IPO3 na 84 pkt. w temperaturze 33 stopni, co go tylko trochę spowolniło.

– Wilczak to mądry pies, uczy się szybko i ma świetną pamięć. Nie trzeba z nim wielokrotnie powtarzać ćwiczeń. Nie znosi agresji i fizycznej presji ze strony przewodnika. Wadą wilczaków jest ich silna chęć komunikowania się z innymi psami.

Dla niektórych osób trudna może być praca z tak inteligentnym psem, ponieważ trzeba go umieć motywować. Trener wilczaka musi cały czas myśleć o metodyce.

– Największym problemem było nauczenie psa pracy z odroczoną nagrodą. Zajęło to dużo czasu. Najłatwiejsze było uczenie nowych sztuczek. Każdego wilczaka da się wyszkolić, jeśli znajdziemy dla niego motywator – podkreśla Julie. – Jeśli wilczak nie chce pracować, to znaczy, że trener popełnia błędy w motywowaniu i komunikacji z psem. Jako pies zaprzęgowy Shadow potrafi biec bardzo szybko i silnie ciągnąć. Jest o wiele silniejszy niż siberian husky, jednak wolniejszy od psa tej rasy. Nasze mieszane stado wilczaków i husky może biec z przeciętną prędkością 18 km/h na trasach MID. Jeśli jednak przekroczymy tę prędkość, Shadow zwalnia i jest niezadowolony. Na dystansach sprinterskich potrafi być szybszy. Pomaga mi wspinać się na zbocza, bardzo szybko zakręca na komendy. Jeśli miałabym powiedzieć, do jakiego sportu się urodził, to byłyby zaprzęgi. Uwielbia pracę ze swoim stadem, podczas wyścigu uśmiecha się i śpiewa.

Fot. ALICJA BORUCZKOWSKA

Warto wspomnieć jeszcze o ratownictwie. W tej dziedzinie wilczaki są ewenementem, ale również mogą się sprawdzić. Ich zaletami, oprócz doskonałego węchu i silnego naturalnego instynktu tropienia, są wytrzymałość, budowa ciała i wynikająca z niej duża sprawność ruchowa, odporność na warunki atmosferyczne oraz umiejętność poruszania się w trudnym terenie.

Z jednej strony odważnie wchodzą w trudno dostępne miejsca, nie boją się wysokości itd., ale z drugiej są ostrożne i obdarzone silnym instynktem samozachowawczym, objawiającym się doskonałą oceną wysokości, odległości, własnych możliwości przy pokonywaniu przeszkód terenowych. Na przykład labradorom zdarza się szarżować, natomiast wilczakom niebezpieczne sytuacje się nie zdarzają.

W pracy na śladzie wilczak współpracuje z przewodnikiem, ale równocześnie zachowuje daleko posuniętą samodzielność. Potrafi dążyć do celu, nawet jeśli nie zgadza się to z koncepcją przewodnika – w momencie podjęcia śladu idzie tam, gdzie uważa za słuszne, nawet jeśli przewodnik nieświadomie czy świadomie próbuje go zmylić – i w 99% ma rację. Problemem w ratownictwie mogą być natomiast takie wilcze cechy jak silnie rozwinięty instynkt łowiecki (uciekająca osoba staje się gonioną zwierzyną), nadmierna więź z przewodnikiem (kiedy np. przewodnik musi wejść do jaskini, a pies ma na niego czekać), bardzo duża samodzielność oraz silna nieufność do ludzi, objawiająca się ucieczką, a w skrajnych sytuacjach agresją lękową.

SPORTOWE WILCZAKI W POLSCE

W Polsce wilczaki pojawiają się na zawodach sportowych różnych dyscyplin od lat. Na wzmiankę zasługuje IRMA z Litavske kotliny (1996–2012), która osiągnęła najwyższy poziom wyszkolenia w agility (A3), a w roku 2000 znalazła się w reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata Agility w Helsinkach (prawdopodobnie był to jedyny wilczak startujący kiedykolwiek w MŚA).
– Irma miała dość równe wyniki, więc sprawdzała się jako członek drużyny – mówi jej przewodniczka Marta Budny. – Przyczyniłyśmy się do zdobycia kilku tytułów drużynowych w agility. Poza tym Irma startowała w zawodach PT (ówczesny reg. PT i MPPT) oraz flyballu. W PT zdobyła m.in. tytuł II Wicemistrza Mazowsza Psów Towarzyszących 2001 (w konkurencji 36 psów).

BETI Wilk z Polskiego Dworu (przew. Elżbieta Wojtko) przeszła przeszkolenie, zdała egzaminy i pracowała jako pies terapeutyczny z niepełnosprawnymi dziećmi. AMBER WOLF z Peronówki (przew. Elżbieta Wojtko) wyróżnił się w obedience, niejednokrotnie zajmując lokaty na podium, trenował też czeskie posłuszeństwo, biegi wytrzymałościowe, brał udział w dogoterapii. SEXI Srdcervac (przew. Katarzyna Gawęcka) to pierwszy wilczak w Polsce ze zdanym egzaminem IPO (IPO V i tropienie Fpr2). Pod kątem ratownictwa (GOPR) szkolone były suczki GINGER Dakmat CS oraz BARSABEL Wilk z Polskiego Dworu. Natomiast ATROPA Bella Donna (Kalinka, przew. Ewa Zorychta- Malczewska) to pierwszy wilczak w Polsce, który startował w dogfrisbee. Oczywiście to nie wszystkie wilczaki szkolone kiedyś i obecnie w naszym kraju.

JAK ZNALEŹĆ WILCZAKA DO SPORTU?

Zacznijmy od tego, że u wilczaków brak linii użytkowych. Powstaje pytanie, pod jakiego rodzaju użytkowość miałaby się odbywać selekcja. Wprawdzie za test użytkowości rasy uznaje się bieg wytrzymałościowy, ale o ile pozwala on wyselekcjonować psy wytrzymałe, to sam w sobie nie stanowi tak naprawdę próby użytkowej. Użytkowość to sprawdzenie psa w jakiejś dziedzinie pracy lub sportu, gdzie liczą się nie tylko predyspozycje fizyczne, ale i psychiczne. U poszczególnych ras za próby użytkowe uznaje się próby pasterskie, myśliwskie lub obrończe. Wilczaki to przede wszystkim psy tropiące i wydaje się, że właśnie takie próby powinny być u nich wprowadzone jako testy użytkowości. Ponieważ jednak próby tego typu traktowane są u nas co najwyżej jako dodatek do IPO albo zabawa, trudno mówić o prowadzeniu świadomej selekcji pod kątem cech najbardziej potrzebnych w tej dziedzinie – doskonałego węchu, umiejętności długotrwałej koncentracji na śladzie itp. Byłoby świetnie, gdyby kiedyś pojawiły się linie użytkowe wilczaków, w których psy nadal podlegałyby selekcji pod kątem zdolności węchowych, tak jak to było pierwotnie, podczas tworzenia i kształtowania rasy.

Niemal wszystkie ankietowane osoby, zapytane o to, jak znaleźć wilczaka do sportu, odpowiedziały, że gdyby faktycznie szukały psa do sportu… to w ogóle nie wybrałyby wilczaka! Większość wybrała tę rasę, bo odpowiadał im taki typ psa, a sporty pojawiły się później.

– Gdybym kierowała się wyłącznie chęcią startów w psich sportach, to wybrałabym psa innej rasy, w której charakterze leży wrodzona chęć współpracy z człowiekiem – mówi Agnieszka Kaliciak. – Przy obecnym stanie hodowli wilczaków, w kontekście sportów, brałabym je pod uwagę wyłącznie do pracy węchowej. Podobnie wypowiada się Katarzyna Okoniewska:
– Wilczaka z myślą o sporcie bym raczej nie wzięła. Faktem jest też to, że Mięta jest tak świetnym wilczakiem, że bałabym się, iż nie trafię na drugiego takiego samego. Jeśli będę mieć drugiego psa, to typowego owczarka, który będzie psem nastawionym na pracę z człowiekiem.

Fot. KATARZYNA PIOTROWSKA

Ewa Zorychta-Malczewska mówi:
– Jeśli ma to być pies stricte do sportu – odradziłabym wilczaka. Należy zadać sobie pytanie, czy chcę uprawiać sport, czy chcę wygrywać. Jeśli to drugie, to nie z wilczakiem. Jeśli ktoś potrzebuje aktywnego towarzysza, który zmusi go do większej ilości ruchu, do próbowania różnych aktywności – to jak najbardziej wilczak. Jest to jednak rasa, z którą jest tyle problemów w codziennym życiu, że decyzja o zakupie takiego psa powinna być 1000 razy przemyślana. Wybierając miot, radzę nie patrzeć na osiągnięcia rodziców, bo jest sporo wilczaków z potencjałem, które mają właścicieli niezainteresowanych sportem. Radzę wybierać hodowcę, który zrozumie nasze potrzeby, pozwoli spotkać się z matką i ze szczeniętami i je poobserwować, który doradzi i opowie nam o temperamencie każdego malucha po kolei, który nie wciśnie nam ostatniego wolnego pieska. Zwróciłabym uwagę, aby szczenięta były wychowane w domu i były dobrze socjalizowane, bo ten aspekt wilczakowej natury nastręcza dużo problemów i komplikacji w przyszłym ewentualnym szkoleniu – radzi Ewa.

Wilczaka do szkolenia wybierają osoby, którym nie zależy na wygrywaniu, dla których ważniejsza jest sama praca i budowanie więzi psem, oraz ludzie lubiący wyzwania. Mówi Katarzyna Gawęcka:
– Nie mogłam się zdecydować, czy wilczak dla wyglądu, czy malinois do IPO. Zdecydowałam najpierw spróbować IPO z trudniejszym psem, a potem kupić psa lepiej predysponowanego.
– Wilczaki to nie są typowe psy do sportu – podkreśla Ela Wojtko. – Owszem, da się wyszkolić wilczaka na niezły poziom, o ile jest wystarczająco odważny, wielkim nakładem pracy i siły woli, ale zawsze kosztem większej pracy niż sam efekt. Jeśli ktoś nastawia się na sukcesy w sporcie, lepiej poszukać innej rasy. Mnie inne rasy nie interesują, ale ja jestem wilczakowym oszołomem – śmieje się. – Jeśli znajdę jeszcze kiedyś czas i siły na pracę w sporcie, to tylko z wilczakiem.

– Mój kolejny pies do aktywnego życia również będzie wilczakiem – mówi Ewa Zorychta-Malczewska. – Nie nastawiam się na poważne uprawianie sportu. Temperament wilczaka mi odpowiada, moje psy mają temperament podobny do mnie. Fajnie coś porobić i fajnie poleniuchować. Zapewne będziemy zdawać egzaminy, ale nie zamierzam startować w zawodach. Stres i trema zjadają mnie, a co za tym idzie także psa. Mimo wszystko boję się, że kolejny wilczak będzie inny – przyznaje. – Obie moje suki są od siebie bardzo różne, choć to matka i córka. Obie lubią aktywności, jak chyba każdy wilczak, jedna lubi się przytulać, druga lubi się popisywać przed ludźmi. Myślę, że zdobyłam przy nich nieco doświadczenia i ono pozwoli mi wybrać kolejnego wilczaka na tyle dobrze, że wpasuje się w nasz styl życia.

– Jeśli ktoś chce wilczaka do sportu, to przede wszystkim powinien dokładnie poznać rodziców – radzi Katarzyna Okoniewska. – Nawet nie chodzi mi o same osiągnięcia rodziców, bo ciężko znaleźć takie mioty. U mnie sprawdziło się założenie, że muszą to być psy otwarte na otoczenie, które można wszędzie zabrać, dać innym pod opiekę, nocować z nimi w obcych miejscach, w miarę socjalne do obcych psów itd. Bo co z tego, że wilczak będzie robić idealnie aport czy chodzenie przy nodze w ogródku, jeśli potem wyjazd na zawody będzie niemożliwy przez lęk przed obcymi ludźmi albo agresję do psów? Niestety, trafić na pracującego wilczaka to trochę jak strzał na loterii. Dlatego odradzam, jeśli ktoś planuje wilczaka typowo do sportów; po co się denerwować. Lepiej traktować sport jako fajny dodatek do spędzania wspólnego czasu. Mimo wszystko warto ćwiczyć z wilczakiem obedience, nawet jak się nie ma ambicji sportowych, bo po prostu pomaga to w życiu codziennym z tym psem.

Fot. Marek Szturc

Agnieszka Kaliciak radzi zwrócić uwagę także na innych przodków w rodowodzie:
– Znajomość rodziców to bezwzględne minimum, rozeznanie w liniach jest konieczne. Nie ma tu linii pracujących, ale można wyróżnić linie stabilniejsze psychicznie, ponieważ nadal pojawia się w rasie strachliwość. Dlatego radziłabym zapoznać się z jak największą liczbą przedstawicieli tej rasy, np. wybrać się na klubówki na Słowację i do Czech. Szukać wyważonych charakterów, uważać na przypadki strachliwe. W internecie są dostępne bazy z rodowodami, które warto przejrzeć. Przy wyborze hodowli trzeba zwrócić uwagę na to, co hodowca robi ze szczeniakami, ile pracy i jakiego rodzaju wkłada w socjalizację, warto zrobić szczeniakom testy, by ocenić stopień ich nieśmiałości i reakcję na nowe doświadczenia. Na pewno ważna jest odporność na strzały rodziców oraz brak dysplazji stawów biodrowych – mówi Marta Budny.

Do sportu lepiej wybrać też psy, które nie są zbyt dominujące wobec innych. Pod tym względem większy problem bywa z samcami – niektóre trudno akceptują obce samce w swoim pobliżu. Ale i suki nie zawsze bywają „święte”.

– Irma lubiła walczyć z innymi psami i utrudniało nam to różne występy – przyznaje Marta.

Dobre podsumowanie stanowi wypowiedź Martiny:
– Nie sądzę, że wilczak jest psem zdolnym konkurować na najwyższym poziomie, a już na pewno wyszkolenie go wymaga dużo czasu. Poza tym, osobiście nie chciałabym, żeby selekcja została poprowadzona za bardzo w tym kierunku. Powód jest prosty: spowodowałoby to wypaczenie natury wilczaka, to już nie byłby czechosłowacki wilczak, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami.

Praca z wilczakiem stanowi wyzwanie, które najprawdopodobniej nie przyniesie spektakularnych efektów, ale pozwoli na przeżycie niezwykłych emocji. Cały sekret polega na tym, by podchodzić do tego jak do zabawy, a nie współzawodnictwa.

SAARLOOSWOLFHOND – WILCZUR SAARLOOSA

Rasa stworzona została przez Leenderta Saarloosa (1884- 1969). Jego początkowym zamiarem było stworzenie lepszego psa użytkowego niż owczarek niemiecki. W tym celu skojarzył owczarka niemieckiego z wilczycą pochodzącą z syberyjskiego podgatunku wilka europejskiego (1932). Z kojarzeń suk mieszańców z ich własnym ojcem powstała wyjściowa populacja psów, w których żyłach płynęła jedna czwarta krwi wilczej.

FOT. ELŻBIETA WOJTKO

Z nich, na drodze selekcji, powstała nowa rasa, nazwana wilczurem europejskim. Początkowo psy te sprawdzały się jako przewodnicy niewidomych, i taką właśnie użytkowość uznano za najwłaściwszą. Jednak z czasem, w miarę zwiększania się procentu krwi wilczej w populacji, odziedziczone po owczarku cechy predystynujące do tej pracy zostały utracone, i powstał pies o cechach zwierzęcia bliskiego naturze, ale bez predyspozycji do pracy. Rasę uznano ostatecznie w roku 1975 i nazwano wilczurem Saarloosa, co było hołdem złożonym pamięci jej twórcy.

O pracy z saarloosami opowiada Elżbieta Wojtko, która sprowadziła pierwsze psy tej rasy do Polski jako alternatywę do dominujących i dość agresywnych czechosłowackich wilczaków. Szkoliła psy tej rasy pod kątem PT i dogoterapii, z jednym próbowała obedience. Prowadzi też pierwszą hodowlę tej rasy w naszym kraju.
– Saarlooski są bardziej niezależne od czechosłowackich wilczaków, mają też w sobie więcej cech pierwotnych. Sama specyfika pracy z nimi jest inna. Wilczak zrobi coś za jedzenie, zabawkę (gorzej), pochwałę (czasami). Saarloos pracuje tylko dla człowieka i trochę dla jedzenia. Nie ma szans zmusić go do pracy jak nie lubi człowieka, musi robić to dla niego, żeby go zadowolić. W pracy, z nimi sprawdzają się wyłącznie metody pozytywne. Jakikolwiek przymus powoduje momentalnie blokadę psychiczną – pies odmawia współpracy. Wilczak często wykona polecenie nawet jak TRZEBA. Saarloos nie.

W rasie tej powszechnie występuje lękliwość. Jednak w przeciwieństwie do wilczaka, saarloos zareaguje raczej ucieczką niż atakiem. Typowa dla nich jest jeszcze silniejsza niż u wilczaków kontrola otoczenia i łatwe dekoncentrowanie się, ze względu na lęk.

Saarloosy chętnie pracują w znanej sobie grupie psów, osób. Barierą ciężką do pokonania jest ich wycofany charakter, o sportach grupowych, publicznych ciężko mówić. Jedyna przyszłość sportowa przed rasą, jaką realnie widzę, to dogtrekkingi. Jedna suczka ode mnie biega w dogtrekkingach, świetnie sobie daje radę, na tłum stara się nie patrzeć. Mogłabym je polecić także do dogoterapii, bardziej niż wilczaki. Zwykle nie są agresywne do psów, nie mówiąc już o ludziach. To daje komfort pracy w grupie psów. Chodziłam z nimi do szkół, przedszkoli – takie wielkie misiaki w kremowym kolorze fantastycznie działają na dzieci. Saarloos to wymarzony pies do dogoterapii, gdyby pokonać komponentę lękową. Na szczęście powoli pojawia się coraz więcej odważniejszych saarloosów. Natomiast w sportach lepsze są czechosłowackie wilczaki i tego się trzymajmy.

WILCZAK CZECHOSŁOWACKI W PIGUŁCE

I grupa FCI – owczarki i psy pasterskie
Pochodzenie: Czechosłowacja
Patronat: Słowacja
Wielkość: Psy minimum 65 cm, suki minimum 60 cm
Waga: Psy minimum 26 kg, suki minimum 20 kg
Szata: Krótka, prosta i przylegająca. Zimą występuje gruby podszerstek.
Maść: Od żółtowilczastej do srebrzystowilczastej z charakterystyczną jasną maską, jasne umaszczenie występuje także na szyi i na przedpiersiu.
Długość życia: 14–15 lat
Zdrowie: Rasa należy do zdrowych i odpornych. Zdarza się dysplazja biodrowa i łokciowa.

SAARLOOSWOLFHOND

I grupa FCI – owczarki i psy pasterskie
Pochodzenie: Holandia
Wielkość: Psy 65-75 cm, suki 60-70 cm
Waga: Psy minimum 26 kg, suki minimum 20 kg
Szata: Krótka, prosta i przylegająca. Zimą występuje gruby podszerstek.
Maść: Wilczasta z jasną maską, jasne umaszczenie występuje też na szyi i na przedpiersiu. Brązowa wilczasta, gdzie w miejsce czarnego pigmentu występuje pigment brązowy oraz, najrzadsza, biało-kremowa do białej.
Długość życia: 14-15 lat
Zdrowie: Rasa generalnie zdrowa i odporna, jednak problemem jest wąska pula genowa. Zdarzają się dysplazja biodrowa i łokciowa, mielopatia degeneracyjna, karłowatość przysadkowa i postępujący zanik siatkówki (PRA).

Tekst: Urszula Charytonik
Za pomoc dziękujemy Marcie Budny, Martinie Francescon, Katarzynie Gawęckiej, Agnieszce Kaliciak, Julie Ledvinkovej, Katarzynie Okoniewskiej, Elżbiecie Wojtko, Dorocie Zengteler i Ewie Zorychcie-Malczewskiej Literatura: Artykuły na stronach: jantarowawataha.pl, www.zperonowki.com

Reklama



Podobne artykuły