Zachowanie

Psia agresja – instynkt, komunikat, problem?

Powinniśmy mieć ogromny szacunek do pierwotnych psich instynktów. Pies zawsze ma prawo ugryźć. Do mnie należy ocena, czy ta reakcja i jej siła była adekwatna, jaki jest poziom odporności psa na życiowe sytuacje, na co trzeba uważać i co należy zrobić – o tym, czym jest i co oznacza psia agresja, opowiada zoopsycholog Agnieszka Penkala.

fot. Jeroen Bosh

Małgorzata Wróbel: Słyszysz wyrażenie “psia agresja”, pierwsza myśl, która się pojawia, to…

Agnieszka Penkala: Zacznijmy od zadania kłamu dwóm stwierdzeniom, powtarzanym jak mantrę przez właścicieli, behawiorystów i osoby działające na rzecz psów: „pies nie rodzi się agresywny” oraz „to tylko od nas zależy, jaki pies jest”. Nie jest to prawda. Pies nie pochodzi od pluszowej zabawki, tylko od wilka – drapieżnika, który zębów używa w czasie całego swojego życia, do polowania, żywienia, komunikacji. Pies to ten sam gatunek – zachowania agresywne są wpisane w jego naturę. Dlatego sformułowanie „żaden pies nie rodzi się agresywny” jest ogromnym nadużyciem i sprawia, że ludzie podchodzą do psów bez akiegokolwiek instynktu samozachowawczego. Ja oczywiście też uwielbiam głaskać, przytulać i wygłupiać się z psami. Ale zawsze mam z tyłu głowy myśl, że to jest jednak zwierzę, które może być niebezpieczne – nie dlatego, że coś poszło nie tak, ale ponieważ taka po prostu jest jego natura.

Masz takiego psa, jakiego sobie wychowałeś?

Innym zabobonem jest powszechne powtarzanie tekstów o niesamowitej lojalności psów, ich oddaniu i wdzięczności. Oczywiście możemy czasem obserwować czy oczekiwać od psa zachowań, które nas wzruszają i zadowalają. Ale to nie jest pewnik i aksjomat. Łatwo kochać zwierzęta, które są miłe, wdzięczne i bezproblemowe. Ale nie wszystkie takie są i to wcale nie musi wynikać ze złego wychowania. Sformułowanie mówiące, że jesteśmy w pełni odpowiedzialni za to, jaki pies jest i jak się zachowuje, świadczy o ogromnej arogancji ludzi, którzy myślą, że mają nieskończone możliwości i władzę nad psem. Tymczasem to jest żywa istota. Należy zachować respekt i szacunek dla psiej natury i nie robić z psa wytworu naszej wyobraźni czy maszyny spełniającej nasze polecenia. Wiele jest ostatnio głośnych akcji i kampanii mówiących, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Ja się oczywiście z tym zgadzam, pies żyje blisko nas i ta zależność jest unikatowa w świecie zwierząt. Ale nie traćmy zdrowego rozsądku w podejściu do tego gatunku.

Czyli nie zapominajmy, że…

W naturze każdego psa leżą zachowania agresywne. W niektórych przypadkach mogą się one nie ujawnić wcale lub ujawnić tylko w takiej formie, która nie jest dla nas niebezpieczna czy uciążliwa. Mamy tendencję do mówienia o agresji dopiero, gdy poleje się krew, podczas gdy zachowania agresywne możemy zauważyć już wcześniej. Im dłużej pracuję, tym bardziej terminy związane z agresją zaczynają mi się rozmywać. Jest wiele psich zachowań, w których właściciel nie dostrzega niczego niepokojącego, a są już wstępem do agresji. Przykładem może być sytuacja, w której pies podbiega na wprost i dobija do człowieka czy psa nosem – to już są zachowania, które mają na celu spowodowanie u innego osobnika jakiegoś ustępstwa.

Gdzie zaczyna się agresja?

No właśnie. Warto zastanowić się, czym właściwie są zachowania agresywne. Coś, co na nas napiera, zagarnia naszą przestrzeń, powoduje frustrację i dyskomfort – to już jest agresja. Agresją może być więc również wszechogarniający hałas czy reklamy telewizyjne. Ja zwracam uwagę już na takie zachowania, które pokazują zaburzoną relację między psem a człowiekiem – brak wzajemnego szacunku. Jeśli pies usiłuje nas przepchnąć, przebiega po dziecku, szarpie się na smyczy – nie są to może jeszcze zachowania agresywne, ale na pewno świadczą o braku szacunku dla przestrzeni człowieka. Ugryzienie to już jest naprawdę ostatni etap.

W zachowaniach dorosłych psów nie ma przypadków. Jeśli pies chce trafić w coś zębem, to to zrobi. Czułość w okolicach pyska jest naprawdę wielka i perfekcyjna. Nie możemy więc tłumaczyć, że pies ugryzł niechcący.

Jakie zachowania naszego psa powinny nas już zaniepokoić?

Szczekanie na inne psy, podbieganie do nich, stroszenie się – to już świadczy o tym, że pies przeżywa stres i dyskomfort. Oczywiście, psy muszą mieć możliwość komunikowania się ze światem, jednak tego typu zachowania mogą już być niepokojące. Warto jednak mieć na uwadze, że to są zachowania normalne – pies, który przeżywa emocje i puszy się, nie jest psem zaburzonym. Niepokojące jest to, że jego nastawienie do środowiska ma już złe podłoże i może się przeobrazić w kłopoty. Miejskie środowisko, w jakim najczęściej żyją nasze psy, jest dalekie od ideału. Mnóstwo w nim czynników stresogennych, które mogą wpływać na układ nerwowy – zanieczyszczenia, hałas, ogromna liczba zapachów, które przytłaczają psy, będące z natury zwierzętami terytorialnymi. Są psy, które adaptują się do tych warunków i wygaszają instynkty, ale wiele z nich sobie z tym nie radzi. Naszym zadaniem jest praca nad zrównoważeniem psa, wyprowadzeniem go ze stanu emocjonalnego, w którym przekracza już granicę, do stanu zen i nie brania życia tak bardzo na poważnie. W przypadku psów, które bardzo intensywnie węszą na spacerach i ilość zapachów męczy je, prowadząc do agresji, poszukujemy możliwości takiego spaceru, który nie da im szansy nakręcania się z powodu zapachów. Oczywiście, wiele psów uwielbia węszyć i to jest dla nich naturalne zachowanie i wielka przyjemność. Tylko że takie psy szukają zapachów myszy, kotów, ślimaków, ludzi, psów, śmieci i są przy tym spokojne i zaciekawione. Praca nosem jest świetna, ale trzeba umieć ocenić, kiedy jest dla naszego psa bezpieczna i fajna, kiedy możemy mu na nią pozwolić, a kiedy należy ją przerwać.

Próba komunikacji poprzez „dobre” przy agresywnych przesłankach, które prezentuje nam pies?

Dobrze jest, jeśli pies te przesłanki faktycznie prezentuje. Zdarza się, że wcale nie mamy do czynienia z ładnie wyglądającą w teorii „drabinką” – niepokój, odsuwanie się, warczenie, dystansowanie, zesztywnienie. Bywa, że pies po prostu od razu uderza z całą siłą. Jeśli zwierzak faktycznie prezentuje różne zachowania, ostrzega – wtedy możemy coś z tym zrobić, jakoś zareagować, mamy na czym pracować z psem. Innym przypadkiem jest agresja łowcza, która nie jest związana z układem emocjonalnym. Pies po prostu namierza ofiarę i idzie ją zabić. Taki instynkt może mieć każdy pies, niezależnie od tego, jak uroczy i śliczny może wydawać się na pierwszy rzut oka. Ujednolicanie oceny pewnych zachowań psów na podstawie ich wyglądu po prostu mija się z celem. Psy są bardzo różne, reagują na bardzo wiele sposobów, różni się ich odporność psychiczna, pobudliwość, ekspresja – nawet w obrębie jednej rasy!

Jest wiele psich zachowań, w których właściciel nie dostrzega niczego niepokojącego, a są już wstępem do agresji. Przykładem może być sytuacja, w której pies podbiega na wprost i dobija do człowieka czy psa nosem – to już są zachowania, które mają na celu spowodowanie u innego osobnika jakiegoś ustępstwa.

Czy powinniśmy brać pod uwagę rasę psa przy ocenie jego zachowania?

Oczywiście rasa wiąże się z pewnymi predyspozycjami. Nie jest to jednak najważniejsze – często zdarza mi się ocena kundelków, których pochodzenia możemy się tylko domyślać. Terapię dopasowujemy do konkretnego przypadku, nie rasy. Jasne, te same zachowania w przypadku yorka nie niosą takiego samego niebezpieczeństwa jak w przypadku amstaffa – jego siła i wielkość potęgują zagrożenie. Ale nie tak dawno, w Wielkiej Brytanii głośno było o sytuacji, w której mały pies, Jack Russel terrier, zagryzł noworodka, którego popiskiwanie skojarzyło mu się z myszą czy szczurem. Małe psy to wciąż psy, z tymi samymi instynktami – właśnie do psich pierwotnych instynktów powinniśmy mieć ogromny szacunek. Nigdy nie możemy być pewni, jak silne instynkty drzemią w naszym psie i na ile szkoleniem i wychowaniem udało nam się te instynkty wygasić.

Jak wygląda proces określania stopnia zagrożenia, jakie stanowi dany agresywny pies?

Oceniając skalę agresji wykazywanej przez psa, posiłkujemy się tabelami, w zasadzie czystą matematyką. Odnosi się to jednak do przypadków psów, które już popełniły jakiś błąd, które spowodowały niebezpieczną sytuację. Wcześniej nie do końca jesteśmy w stanie przewidzieć, jak daleko dany pies może się posunąć i kiedy to nastąpi. Oczywiście poprzez socjalizację, szkolenie, pracę z psem robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zmniejszyć szansę na wystąpienie reakcji agresywnych. Natomiast nigdy nie możemy być tego pewni na sto procent.

Skala stopnia pogryzienia. W którym miejscu możemy już mówić o „punkcie zwrotnym” dla psa?

Generalnie, przy ocenie musimy wziąć pod uwagę sytuację, wielkość danego psa, osobę, która została pogryziona (czy było to dziecko, człowiek dorosły, osoba starsza, czy była w ruchu itd.). Pogryzienie trzeciego stopnia to punkt krytyczny. Przy ugryzieniach mniejszych stosunkowo łatwo jest odwrócić ten proces poprzez terapię – ponieważ pies kontroluje się na tyle, że hamuje siłę, z jaką gryzie. Przy pogryzieniu trzeciego stopnia, a więc ranach szarpanych, pies gryzie już, nie panując nad sobą. Dlatego to takie niebezpieczne – nawet jeśli dzięki pracy z psem do pogryzienia już nigdy nie dojdzie, ryzyko jest niestety bardzo duże. W takich przypadkach w grę wchodzi jedynie ścisły nadzór albo izolacja. Pogryzienia czwartego czy piątego stopnia oznaczają, że mamy do czynienia tak naprawdę z nieobliczalnym zikim zwierzęciem, z którym praca jest nie tylko niebezpieczna, ale właściwie bezcelowa.

Z ostatnich badań wynika, że kastracja psów lękliwych może wręcz nasilić ich zachowania agresywne. Co o tym sądzisz?

Jest taka korelacja. Pozbawienie psa hormonów płciowych oznacza zaburzenie całego jego układu hormonalnego. W przypadku psów lękliwych faktycznie kastracja nie jest wskazana. Jednak, z drugiej strony, testosteron jest czynnikiem prowadzącym do wzmożonej agresji. Pozbawienie psa testosteronu może spowodować wtórny wyrzut agresji, spowodowanej lękiem i niepewnością. Jest to jednak do odpracowania. Natomiast w przypadku gdy agresja jest powodowana działalnością testosteronu – nie jesteśmy w stanie tego przepracować, to jest zwyczajnie poza możliwościami psa. Kiedy idę do psa na pierwszą konsultację i nie wiem jeszcze, z jaką agresją mamy do czynienia, na pewno nie zalecę od razu kastracji. Najpierw należy dokładnie przyjrzeć się przypadkowi, a dopiero później rozważać podjęcie takich kroków.

Najczęstszy błąd opiekunów, który może wpływać na rodzenie się agresji między psami?

Ostatnio modna zrobiła się tzw. resocjalizacja – ludzie zabierają swojego psa na psi wybieg i tam każą mu się spotykać i „bawić” z innymi psami. To jest koszmar. Jestem absolutnie przeciwna temu, co się dzieje na psich wybiegach. Wśród zebranych tam psów tworzą się grupy rozbójnicze, wywierające presję, zastraszające jednego, samotnego, najsłabszego psa. Zamknięty teren może być fajny, jeśli umówimy się grupą znających się, zaprzyjaźnionych ze sobą psów, które mają już ze sobą jakąś relację i kontrolujemy ich zabawę. Warto też zastanowić się, czy potrafimy właściwie ocenić, czy pies faktycznie się bawi, czy nie zaczyna zachowywać się nieprzyjemnie, przekraczając granicę komfortu drugiego psa.

A im wyższy poziom stresu…

Nie jestem nawiedzona na punkcie ograniczania psom stresu. Każdy z nas przeżywa stres i pies również musi czasem znaleźć się w sytuacji stresowej – nie możemy wciąż ograniczać go i trzymać „pod kloszem”.

Jestem jednak zwolenniczką ROZUMNEGO wprowadzania psa w sytuacje kryzysowe. Wrzucanie psa na wybieg, pełen obcych psów, które nie zawsze są miłe i spokojne, to nie jest żadna socjalizacja.

Socjalizacja jest celowym i świadomym wprowadzaniem psa w stres w warunkach kontrolowanych, tak, aby mógł się na ten stres uodpornić. Trzeba jednak pamiętać, że nadmiar stresu jest destrukcyjny. Cała grupa psów, która w pełnym pędzie biegnie w stronę psa wchodzącego na wybieg – jest właśnie ogromnym, ekstremalnym stresem. Takie sytuacje na pewno nie pomogą psu się „socjalizować”, raczej doprowadzą do zachowań agresywnych, jako strategii radzenia sobie z tą trudną sytuacją. Oczywiście nie da się matematycznie wyliczyć, jaki poziom stresu jest dla danego psa optymalny, to jest kwestia wyczucia. Są osobniki bardziej i mniej na stres odporne – jednak z założenia duże grupy obcych psów są dla mało odpornych osobników destrukcyjne. Niestety, często zdarza mi się pracować z psami, których problemy wynikają z doświadczeń na psich wybiegach.

fot. Daniel Lincoln

Wybieg, podwórko, posłanie – moje miejsce i go bronię.

Agresja terytorialna jest wpisana w psią naturę. Psy rodzą się jako osobniki terytorialne. Niektóre rasy, jak kangale czy owczarki kaukaskie, zostały wyhodowane specjalnie po to, aby zabijać wilki czy niedźwiedzie wchodzące na ich teren. To jest normalne, że psy mają tendencję do bronienia tego, co uznają za swoje. Warczenie jest jednym ze sposobów komunikacji, pies pokazuje w ten sposób, że przeżywa stres czy dyskomfort i ostrzega: „nie zbliżaj się, nie rób tego, nie podchodź”.

A „nie podchodź – jestem na smyczy”?

To jest niestety ogromny dział pt. „Jak zepsuć psa?”. Smycz służy często ludziom do tego, aby mechanicznie psa trzymać. Mnie zależy na tym, aby mieć z psem porozumienie mentalne. Smycz jest tylko sznurkiem, który pokazuje innym osobom i straży miejskiej, że mamy psa pod kontrolą. Często zdarza się, że np. na widok innego psa nasz pies się wzburza, na co my napinamy, szarpiemy smycz. W ten sposób można wywołać potworną agresję. Bardzo często psy, z którymi pracuję, bez smyczy zachowują się jak anioły – zaś na smyczy gotowe są zabić każdego. To może być spowodowane tym, że z jednej strony są one blisko swojego właściciela, bronią więc ważnego zasobu, z drugiej natomiast czują się osaczone, ograniczone smyczą. Jeśli mamy do czynienia z łobuzem, który po prostu lubi się „pokotłować”, możemy pracować za pomocą korekt, pokazania mu, że takie zachowanie nam się nie podoba. Jeśli natomiast podłożem takich zachowań jest strach, musimy pracować za pomocą odwrażliwiania. Korekty w takim przypadku nic nie dadzą, a mogą jedynie pogłębić problem. Dlatego niezwykle ważne jest trafne zdiagnozowanie przyczyny danego zachowania.

A przyczyn psiego zachowania zaczynamy szukać w…

Największym problemem może być brak wychowywania psa. I nie mam tu na myśli ćwiczenia komend – nawet najbardziej niegrzeczne psy potrafią często wykonać parę sztuczek. Chodzi o codzienne wychowywanie, o jasne i konkretne zasady panujące w domu. Pies, który może zbyt wiele, nie obowiązują go żadne zasady, ma przestrzeń do tego, żeby rozwinąć swoje instynkty – łącznie z agresją. Dlatego nasza odpowiednia postawa wobec psa jest kluczowa. Niestety bardzo często obserwuję, że nadmiar przywilejów zwyczajnie psom szkodzi. Brak ustalonych granic (tak jak i z dziećmi) może powodować ogromną frustrację u psa, który, niczym niehamowany, poddaje się działaniu wszelkich czynników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych… Efekt? Pies pobudzony, znerwicowany, „nakręcony” – niepotrafiący się wyciszyć i zrelaksować. Z drugiej strony – agresja rodzi agresję. Dlatego agresji psa nie można wyleczyć własnymi zachowaniami agresywnymi.

Modyfikacja każdego zachowania psa zaczyna się od pary człowiek – pies. To człowiek musi być ogniwem spajającym psa ze światem, musi psu wszystko pokazać, wytłumaczyć i nauczyć.

Czyli w pracy z psem stawiamy na…

Na człowieka. To człowiek pokazuje psu granice albo lepsze wyjście z danej sytuacji. Dlatego człowiek pracujący z agresywnym psem musi być bardzo świadomy. Praca behawiorysty natomiast to praca głównie z ludźmi – naszym zadaniem jest nauczenie człowieka odpowiednich reakcji, oddechu, nienapinania się. Czasem przydaje się zmiana miejsca lub człowieka, który z psem pracuje – pies i jego właściciel mają już często pewne utrwalone nawyki i rytuały, a inna osoba może spowodować ważne zmiany. Zdarzają się też przypadki beznadziejne, kiedy między psem a jego właścicielem nie ma chemii, brakuje dobrej woli i chęci do pracy, narasta tylko wzajemna frustracja. Takie przypadki najlepiej rozwiązać, znajdując psu nowy, lepszy dla niego dom – to wcale nie oznacza braku miłości. Często na ludzi, którzy oddają z takich powodów psy, tworzy się wielka nagonka – wyrzuca się im, że są słabi, że nie podołali, porównuje się psy do dzieci („Niegrzeczne dziecko też byś oddał?”). To jest okropne. Nie każdy jest mocarzem i nie każdy jest stworzony do tego, żeby podjąć trudy tak ciężkiej pracy.

Kluczem jest zrozumienie relacji człowiek – pies?

W pracy behawiorysty jednym z kluczowych aspektów jest umiejętność rozmowy z ludźmi. Nie wolno nam oceniać klientów, powinniśmy się postarać ich zrozumieć. Ludzie są często zmęczeni, sfrustrowani zachowaniem swojego psa, nie mają siły walczyć, chcą go oddać. Naszym zadaniem nie jest oceniane tego – powinniśmy tłumaczyć, co należy zrobić lub czego robić nie wolno, aby było lepiej. Ale przede wszystkim starajmy się rozumieć ludzi. Modyfikacja każdego zachowania psa zaczyna się od pary człowiek – pies. To człowiek musi być ogniwem spajającym psa ze światem, musi psu wszystko pokazać, wytłumaczyć i nauczyć. Pies zawsze ma prawo ugryźć. Do mnie należy ocena, czy ta reakcja i jej siła była adekwatna, jaki jest poziom odporności psa na życiowe sytuacje, na co trzeba uważać i co należy zrobić.

Rozmawiała: Małgorzata Wróbel

Reklama



Zoopsycholog Agnieszka Penkala
zoopsycholog, trener psów, ewaluator psów agresywnych. Właściciel i trener w szkole SmartDogs. W pracy zajmuję się przede wszystkim terapią behawioralną dla psów trudnych( agresywnych, lękliwych, nadaktywnych) oraz przygotowaniem psów do wystaw. Przez ponad 5 lat moje psy pojawiały się na scenie Teatru Narodowego( najpierw rhodesiany a potem springer spaniele) w sztuce Królowa Margot. Przez 10 lat byłam zawodnikiem ujeżdżenia z sukcesami i trenerem jeździectwa.

Podobne artykuły