Zaprzęgi

Czekając na odliczanie, czyli o rytuale startowym

Jak opanować przedstartowe emocje? Najważniejsze, by zacząć jeszcze przed wyjazdem, zwrócić uwagę na odpowiednią rozgrzewkę i pamiętać, jak ważna jest pomoc innych osób.


Fot. MAREK KIELBUSIEWICZ

Jak wygląda nasz „rytuał startowy”? Co ciekawe, rozpoczyna się jeszcze przed wyjazdem na zawody. Przed wyruszeniem w trasę trzeba upewnić się, czy na pewno wszystko spakowaliśmy. Warto wyposażyć się we własny sprzęt, co najmniej dwa komplety szelek, linek, łączówek itp.

Startując w dyscyplinie „na kółkach” warto mieć również zapasowe koło i pompkę. Wszystko to jest bardzo istotne, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego, niż przegryziona uprząż lub zaginiona łączówka na kilka minut przed startem.

Ilu zawodników, tyle rytuałów przed startem, ale jedno jest pewne – zdecydowanej większości z nich towarzyszy stres, adrenalina. Dodajmy do tego teraz sytuację, gdy nasz pies przed startem przegryzie szelkę, a my nie mamy zapasowej. Wtedy dodatkowo pojawia się panika. Mimo wszystko musimy pamiętać, aby panować nad swoimi emocjami, bo nasi pupile doskonale to odczuwają, a niepotrzebne nerwy mogą im się również udzielić.

Rozgrzewka

Przed startem, bez względu na dyscyplinę, w której startujemy, istotna jest rozgrzewka. Komuś może wydawać się, że starty w klasie z czwórką (i więcej) psów nie wymagają od zawodnika kondycji i wysiłku fizycznego – oczywiście jest wtedy w błędzie. Jeśli chcesz osiągać sukcesy, musisz pomagać swoim psom. Istotne jest jednak, aby wiedzieć jak to robić i kiedy – odpychanie się nogą przy prędkości około 30km/h nie będzie miało większego sensu, a może jedynie przeszkodzić psom i wybić je z rytmu. Naszym polem do popisu są podbiegi, fragmenty trasy, w których wózek się zapada w piasku, błoto itp.

Pamiętajmy, że trasy na zawodach są różne, ale nawet z pozoru prosta technicznie, płaska trasa może zamienić się w bardzo wymagającą, jeśli przez kilka dni przed zawodami zaskoczą nas obfite opady deszczu. Obecnie sport psich zaprzęgów jest na tak wysokim poziomie, że każda sekunda się liczy, a wraz z każdym umiejętnym wykorzystaniem naszych nóg zwiększamy szansę na lepszy wynik. Czasem nawet jedno odepchnięcie więcej decyduje o tym, kto staje na najwyższym stopniu podium.

Przedstartowej adrenaliny naszych psów oraz ich wyrzutu energii nie powinno się tłumić. One nie potrafią rozgrzewać się w taki sposób jak my, dlatego ich przedstartowy „szał” jest dla nich formą rozgrzewki.

Zakładanie uprzęży

Szelki staramy się zakładać praktycznie na ostatnią chwilę, aby uniknąć wcześniej wspomnianej sytuacji przegryzienia uprzęży przez naszego psa, bo niestety niektóre z nich dają upust swoim emocjom w ten właśnie sposób. Wkładanie uprzęży nie jest dla nich pierwszym sygnałem do tego, że za chwilę pobiegną. Wyciągamy psy na stake-out około 20-25 minut przed startem, aby mogły załatwić swoje potrzeby i się rozgrzać.

Nie robimy tego zbyt wcześnie, aby psy nie zdążyły rozładować energii tuż przed startem. Wtedy widzą przygotowany już sprzęt oraz mnie w kasku i okularach startowych – właśnie to jest moment, w którym już wiedzą, że za chwilę startujemy. Psy podpinamy do zaprzęgu odpowiednio wcześniej w zależności od tego, jaki dystans mamy do linii startu (na dużych zawodach może być to nawet około 1km!) i w jakiej klasie startujemy (dłużej zajmie nam przygotowanie zaprzęgu złożonego z 4-6 psów, niż w dyscyplinie z jednym psem).

Im więcej pomocników, tym lepiej

Warto wspomnieć, że kluczową rolę w przygotowaniu zaprzęgu mają handlerzy, czyli pomocnicy. Im większy zaprzęg, tym więcej pomocników potrzebujemy (lepiej jest mieć ich więcej niż za mało). Z jednym lub dwoma psami wystarczy mi jeden pomocnik, natomiast przy czwórce lub szóstce psów wolę mieć po jednym pomocniku do każdego, aby uniknąć poplątania się psów. Jest to nie lada wyzwanie dla pomocników, gdyż utrzymanie i podprowadzanie na linię startu „naładowanych” energią psów wymaga naprawdę dużo siły. Pomocnicy trzymają i obserwują psy do ostatniej chwili w oczekiwaniu na odliczanie i komendę „GO!”, aby w tym samym momencie puścić i odsunąć się na bezpieczną odległość.

Krystian Rakocy

KRYSTIAN RAKOCY

Sportem psich zaprzęgów „zaraziłem się” od rodziców. Moja przygoda z nim zaczęła się 19 lat temu, kiedy to jako 5-letni chłopiec obserwowałem starty mojego taty oraz innych zawodników. Już w wieku 6 lat zacząłem startować w konkurencjach dla dzieci. W 2005 roku (miałem 10 lat) zdobyłem pierwszy poważny tytuł, czyli wicemistrzostwo świata w klasie canicross junior. W 2006 roku zacząłem startować w D1, czyli w klasie z dwoma psami. W 2010 roku rozpocząłem starty w klasie C1 (zaprzęg złożony z czterech psów rasy siberian husky), która do teraz jest moją „główną” klasą, a dodatkowo często na zawodach startuję również w mniejszych klasach. Jestem aktualnym mistrzem Polski w klasie z czterema psami i wicemistrzem Polski w klasie scooter z jednym psem. W mojej karierze sportowej dotychczas udało mi się zdobyć: 7x tytuł mistrza Polski, 11x tytuł wicemistrza Polski, 15x puchar Polski, 2x tytuł wicemistrza Świata, 1x brązowy medal mistrzostw Europy, 1x srebrny medal mistrzostw Francji.

Reklama



Podobne artykuły