Zachowanie

Buldog francuski a inne psy

Buldogi francuskie to bardzo popularna rasa. Z natury to bardzo żywiołowe stworzenia, inteligentne, błyskotliwe, przyjazne ludziom, niekonfliktowe wobec innych psów. Asertywne i pewne siebie, sprytne, urocze i uczuciowe.

Fot. Jonathan Borba

Z właścicielką Yuki spotkałyśmy się na warszawskim Zlocie Buldogów Francuskich, gdzie od lat zasiadam w strefie porad jako ekspert od zachowania psów. Przyszła bez psa. A wszystko dlatego, że zupełnie nie radziła sobie z jego agresją wobec psów, a na zlocie ich nie brakuje. Umówiłyśmy się kilka tygodni później na konsultację, na której poznałam Yuki.

Przywitał mnie żywioł: Yuki skakała na mnie, nie odstępowała mnie na krok, domagała się uwagi, weszła mi na kolana, wylizała mi twarz i ręce (zazwyczaj proszę właścicieli, żeby nie korygowali zachowań psa). Z czasem tylko się rozkręcała i prezentowała coraz to nowsze zachowania: przynosiła mi zabawki, zmuszała do zabawy, wbijała we mnie wzrok, chcąc wymusić moją reakcję. Okazało się, że nie tylko wobec mnie się tak zachowuje. Wszyscy goście przechodzą ten sam, nigdy niekończący się rytuał. Bardzo trudno było Yuki odwieść od kolejnych prób zaczepiania mnie. Po godzinie udało się, ale pies cały czas był bardzo czujny i czekał, kiedy znowu może przystąpić do „zabawy”. Nie było to jednak zachowanie, które szczególnie przeszkadzało właścicielom. Najgorsze dopiero miało nastąpić. Wyszliśmy na spacer. Od momentu opuszczenia mieszkania widać było jak Yuki traci kontakt z opiekunką i rozpoczyna akcję wypatrywania psów. I tutaj prezentowała dwie postawy: przyczajenie się, przylgnięcie do podłoża, znieruchomienie i błyskawiczny atak lub warczenie, szczekanie, miotanie się na smyczy i atak. W każdym z tych wariantów bardzo trudno było ją odciągnąć od atakowanego celu, nie było z nią kontaktu – trudno to było w ogóle nazwać spacerem. Wyglądało to jak wyjście na polowanie lub na robienie zadymy. Takie psy nazywam „królowymi dzielnicy” – gdy tylko wyjdą z domu, wszyscy o tym wiedzą.

Co robimy?

Zawsze robimy wywiad medyczny. Yuki jest zdrowa. Nie ma również problemów ze stawami czy kręgosłupem (co należy brać pod uwagę u buldogów). Wszelkie zmiany, które mają pomóc w modyfikacji zachowania psa rozpoczynamy na kilku poziomach. Nie jest to tak, że robimy coś po kolei. Tu wszystko musi zadziałać razem. Wprowadzamy więc zmiany w rytuale powitania. Tutaj stanowczo zabraniamy Yuki tak wylewnie się witać. W jej przypadku trzeba było użyć smyczy do powstrzymania jej. W momencie, gdy rezygnowała i jej stan emocjonalny był na akceptowalnym poziomie, dostawała kong ze smakołykami lub żujki, które stanowiły po pierwsze wzmocnienie dobrego zachowania, a po drugie dawały szansę na wyciszenie.

Kolejną rzeczą do zmiany było schowanie wszystkich zabawek, które pobudzały ciągle Yuki do aktywności. Najbardziej toksyczna dla jej stanu emocjonalnego była piłeczka. Yuki wykazywała cechy fiksacji. Na razie piłeczka została schowana głęboko. Jeśli Yuki miną oznaki fiksacji, piłeczka powróci jako nagroda w pracy. Kontrolę nad zabawą przejęli opiekunowie, proponując jej zabawy węchowe, przeszukiwanie domu i przeciąganie się szarpakami.

Zmieniamy rytuał wyjścia z domu

Wymagamy od psa, aby zaczekał przy otwartych drzwiach na sygnał zwalniający. To bardzo proste ćwiczenie (może przypominać przepuszczanie w drzwiach), natomiast naszym celem jest złapanie kontaktu z psem w momencie, gdy jest już skoncentrowany tylko na otworzeniu drzwi. Tutaj znowu zarządzamy emocjami psa, które już gotują go do ataku. Przerwanie tego poprzez ten prosty zabieg pozwala przejąć nam kontrolę, a psu zrozumieć, że otwieranie drzwi to nie sygnał do walki. Szelki i smycz typu flexi chowamy na razie do szuflady.

Wprowadzamy dyscyplinę i nowy porządek

Nie da się ukryć, że szeleczki bardzo ułatwiają psu „oparcie się” i podniesienie tułowia w sytuacji konfliktowej. Poza tym na szelkach ciężko ruszyć psa, który przykleił się podłoża. Bardzo trudno jest też na szelkach zareagować i odciągnąć psa czy szybko zmienić kierunek marszu. Przedłużająca się sytuacja uruchamia cały system hormonalny zwierzęcia i podtrzymuje jego gotowość do walki.

Na smyczy flexi wszelkie manewry zmiany kierunku czy szybkiego odejścia są praktycznie niewykonalne. A dodatkowo na flexi pies cały czas uczy się, że utrzymując nacisk, ma większą swobodę i podąża tam, gdzie chce. Dlatego zastosowaliśmy zwykłą obrożę zapiętą bardzo wysoko na szyi, tuż za uszami. W momencie szarpnięcia się psa nie powodowała ona nacisku na tchawicę, a powodowała u niego bardzo szybką reakcję.

W tej chwili zależy nam na możliwości błyskawicznej zmiany kierunku marszu lub szybkiego odejścia w momencie, gdy rozpoczyna się przygotowanie do ataku. Naszym celem jest niedopuszczenie do momentu, gdy pies już „straci głowę” i zaatakuje. Chcemy uprzedzić sytuację i nauczyć psa wycofywać się ze swoich zamiarów.

Bardzo pomocna w pracy jest technika Behavior Adjustment Training, która jednak wymaga większej przestrzeni. To przepracowaliśmy w parku lub na alejkach osiedlowych, ale wtedy, gdy było mniej psów i były w wystarczającej odległości, żeby suczka mogła zachować spokój. Często nazywam to „robotą głupiego”. Liczby zmian kierunków, odejść, zmiany tempa, kwilenia „dobry pies” i kilogramów smaczków nikt nie zliczy w czasie takiej pracy. Wszystko po to, żeby pies zrozumiał, że odejście jest dużo korzystniejsze i przyjemniejsze niż atak. Dobre odejścia, szybkie zmiany kierunku i nienapinanie się na smyczy wzmacniamy pochwałami głosowymi albo smaczkami.

Nie stosujemy takich wzmocnień, gdy pies już zaatakuje i dopiero po naszej interwencji „odpuści”. Nie chcemy, żeby stworzył się taki schemat zachowania: atak, odpuszczenie, smaczek. Cały czas pracujemy nad podążaniem za właścicielem, prawidłowym chodzeniem na smyczy, reakcją na imię czy sygnał neutralny (np. cmoknięcie), bo to daje nam możliwość kontroli nad psem i przekazania mu, że jesteśmy z nim i czuwamy nad sytuacją.

Dbamy o dużo pozytywnych wzmocnień, którymi niewątpliwie jest spokój, także smaczki, zabawa, eksploracja terenu i radość właściciela. Spokojny, pewny siebie opiekun to jedna z najważniejszych składowych sukcesu. A to było trudno osiągnąć, bo po tylu przypadkach, kiedy było się bezradnym wobec trudnej sytuacji, człowiek staje się sfrustrowany, zły i zrezygnowany. A to jest fatalny przekaz dla psa.

Zabawy węchowe i spółka

Węszenie dla psa można porównać do ćwiczeń jogi u człowieka. Bardzo równoważy pracę mózgu. Dlatego zamieniliśmy pogoń za piłeczkami i zabawkami na ich poszukiwania (oprócz piłeczki). Wprowadziliśmy też dużo ćwiczeń brainworkowych, czyli takich, które wymagają od psa rozwiązywania problemu, jakim jest dostanie się do smakołyka. Praca nad stanem psychicznym psa w warunkach domowych pozwala nam przygotować go do wyjścia. Jednym słowem, nie wyprowadzamy „nakręconego” zabawkami i dużymi emocjami psa, którego jedynym celem jest rozładować cały ten hormonalny ładunek, tylko psa spokojnego, dla którego spacer nie jest już sygnałem do ataku, a przyjemnym przywilejem.

Rozmowa z opiekunami, dokładny wywiad i wyjaśnienie, do czego dążymy, w jaki sposób i co jest istotne w całej pracy. Motywacja nad zmianą ich nastawienia do pracy z psem i budowanie zaufania zarówno do trenera, siebie i psa. Wyjaśnienie miliona wątpliwości i tworzenie strategii zachowania „krok po kroku”. Bez tego nigdy nie ruszymy z modyfikacją zachowania psa.

Powrót do swobodnych spotkań towarzyskich, bez smyczy, ze zrównoważonymi psami. Yuki potrafi się już wspaniale porozumiewać z psami, gdy może przekuć emocje związane ze spotkaniem z psem na bieganie. Nadal trzeba uważać na przedmioty, którymi się bawią inne psy, aby nie stały się punktem zapalnym do ataku czy przywoływać ją, gdy widać, że nie radzi sobie ze sobą, dawać jej chwilkę wytchnienia od psów i znowu pozwolić na swobodne bieganie. Wszystko jednak musi być w warunkach kontrolowanych i z odpowiednimi psami.

Efekt

Po ośmiu miesiącach intensywnej pracy, po kilku spektakularnych zmianach i kilku „krokach w tył” (to się zawsze zdarza w pracy) poszłyśmy razem z opiekunką na spacer do parku miejskiego. Zdarzyły się dwie sytuacje, gdzie Yuki postanowiła przeforsować swoje pomysły, np. bardzo chciała przyspieszyć w stronę parku (co powoduje napięcie na smyczy i włączenie mechanizmu walki – stary nawyk), ale zastosowanie znanych jej technik uzyskiwania luźnej smyczy pozwoliło znowu włączyć spokój i luz.

W samym parku przejście obok innych psów nie stanowiło większego problemu. Tutaj bardzo obserwowaliśmy Yuki – jak zmienia się jej nastawienie i czy dojdzie do wybuchu, bo w takiej sytuacji trzeba błyskawicznie odejść i ratować ją z trudnej sytuacji. Yuki jednak sama podejmuje decyzje o odejściu i niewchodzeniu w kontakt z innymi.

Bardzo trudne było natomiast dla niej, gdy pod nogi przyturlała się piłeczka, a tuż za nią podążył jej właściciel – foksterier. Spodziewałyśmy się najgorszego i właściwie Yuki gotowała się do ataku, ale wystarczyło użycie sygnału neutralnego i imienia, a pies wycofał się błyskawicznie i podążył za opiekunką. Minęła kilka znienawidzonych yorków, nie wdała się w pyskówkę z młodym samcem, minęła spokojnie wybieg dla psów. Cały ten czas nie było też problemu napiętej smyczy i podczas całego spaceru utrzymywaliśmy z nią kontakt mentalny. Zmiana ogromna. Jest spokój, zaufanie, współpraca i przyjemność ze spaceru dla wszystkich. Yuki zaczęła się też uśmiechać.

Przyczyna

Yuki w szczenięctwie i młodości spędzała mnóstwo czasu na wybiegu dla psów. Tam nawiązywała dużo nowych kontaktów, bawiła się i biegała. Zapytałam oczywiście, jak zmieniały się relacje Yuki w trakcie dojrzewania. Okazało się, że wykazywała dużą asertywność i stanowczość wobec psów, zarządzała ich zabawą, zabawkami, ingerowała w kontakty innych psów, a gdy któryś stanowczo odmawiał jej ustępstwa, potrafiła warknąć. Lubiła kontrolować sytuację i właściwie przez całe następne miesiące tylko na tym się koncentrowała. Gdy miała około 12 miesięcy, została wysterylizowana. Po około dwóch miesiącach po zabiegu pojawiły się pierwsze ataki. Kolejny rok to pasmo awantur, szarpaniny, polowania na psy lub ataki bezpośrednie. Doszła fiksacja na piłeczkę. Zmiany hormonalne po sterylizacji były przysłowiową kropką nad „i”.

Yuki, nie radząc sobie z tym, co dzieje się w jej organizmie, zaczęła wykazywać zachowania niepożądane. Dodatkowo na rozwój sytuacji miały nawyki z dzieciństwa, czyli duża swoboda, zbyt mała (jak się okazało) dyscyplina, mało zajęć i stymulacji sprzyjającej równowadze psychicznej.

Reklama



Zoopsycholog Agnieszka Penkala
zoopsycholog, trener psów, ewaluator psów agresywnych. Właściciel i trener w szkole SmartDogs. W pracy zajmuję się przede wszystkim terapią behawioralną dla psów trudnych( agresywnych, lękliwych, nadaktywnych) oraz przygotowaniem psów do wystaw. Przez ponad 5 lat moje psy pojawiały się na scenie Teatru Narodowego( najpierw rhodesiany a potem springer spaniele) w sztuce Królowa Margot. Przez 10 lat byłam zawodnikiem ujeżdżenia z sukcesami i trenerem jeździectwa.

Podobne artykuły