Zachowanie

Trudne rozstanie – agresja u psów

Kolejny przypadek z cyklu „Okiem Praktyka” to historia dwóch suczek rasy amstaf. Młodsza atakuje starszą. Czy uda się nad tym zapanować? Jakie trudne decyzje czekają opiekunów?

fot. Jaclyn Clark

Telefon od zrozpaczonej właścicielki: agresja. Dwie suki rasy amstaf. Ataki pojawiły się nagle. Kiedy mogę przyjechać najszybciej. Sytuacja krytyczna. Pędzę następnego dnia. Poprosiłam całą rodzinę, żeby była na konsultacji. Przywitała mnie jedna z suczek – przemiła, urocza, przyjazna i chętnie przytulająca się (kto zna amstafy, ten wie). Przy stole wszyscy domownicy, na stole pyszna kawa, herbata, ciasto. Kot leży obok na tarasie. Sielanka. Wszyscy są bardzo przejęci spotkaniem. Rozpoczynamy rozmowę od…łez.

Właścicielka suczek opowiada: od kilku tygodni zdarzają się ataki, które nie mają wyraźnego punktu zapalnego. Zaczynają się z niczego. Oni (opiekunowie) czują się bezsilni, bo nie potrafią przewidzieć, kiedy atak nastąpi ani jak przeciwdziałać całej sytuacji.

Nie zawsze wystarczy doświadczenie

Właścicielka jest wielką pasjonatką amstafów. Wyhodowała też kilka doskonałych miotów. Teraz zawiesiła hodowlę, bo nie czuje się już na siłach. W ich domu od 25 lat zawsze było równocześnie kilka amstafów. Zazwyczaj 2 lub 3. Warunki do życia mają bajkowe. Piękny dom, duży ogród, kochająca rodzina, wygodne kanapy i długie włóczęgi po pięknej okolicy. 7 miesięcy wcześniej opiekunka postanowiła dokupić do swojej rodziny młodego psa. W domu w tym czasie były suczki 8 i 13-letnia. Wszystko było dobrze. Młoda suczka wniosła do domu nową energię. Zaktywizowała starsze psy. Żyły w doskonałej harmonii. Do czasu.

Kilka tygodni przed moim przyjazdem doszło do kilku ataków młodszej suczki na starszą. Została silnie poturbowana i miał przerwaną ciągłość skóry. Do tego czasu suki nigdy sobie nie groziły, nie warczały, wydawało się, że żyją w przyjaźni, nie miały konfliktów. Robimy wywiad i burzę mózgów.

Po pierwsze: co zmieniło się w ich życiu? Umarła najstarsza suczka, najmłodsza została wysterylizowana miesiąc wcześniej, opiekunka przeszła poważną operację kręgosłupa i nie jest już tak sprawna jak kiedyś. Jest mniej spacerów, bo nie może nawet utrzymać smyczy w ręce i nie może też się narażać na szarpnięcie. Mamy więc bardzo radykalne zmiany w relacjach domowych i dużo zmian w codziennych rytuałach. Są podstawy, że zachowanie psa może się zmienić. Teraz muszę zobaczyć na własne oczy, jak wygląda atak.

Zachowując pełne bezpieczeństwo (młodsza suka miała kaganiec, szelki i obrożę, była na smyczy), zainicjowaliśmy w miarę naturalnie wyglądającą sytuację domową. Nie musieliśmy długo czekać. Pojawienie się starszej suczki w zasięgu wzroku młodszej spowodowało u niej natychmiastową reakcję. Dopadła starszą, powaliła na plecy i gdyby nie kaganiec, doszłoby do użycia zębów. Wszystko przebiegało w niesamowitej ciszy. Młodsza suka nie wydała z siebie żadnego dźwięku, zanim przystąpiła do ataku.

Rozdzieliliśmy suki, ochłonęliśmy (chociaż to było bardzo trudne) i … trzeba podjąć jakieś kroki, decyzje. Przyjechałam tutaj pomóc… po tym, co zobaczyłam, nie mam już wątpliwości, co dalej. Ale zanim powiedziałam, co myślę, zapytałam o odczucia właścicieli. To nie była łatwa rozmowa. Morze łez. Obie suki kochane przez opiekunów. Obie hołubione. Każda z nich ma ważne miejsce w ich domu i życiu. Tydzień przede mną był tutaj inny behawiorysta. Uznał, że problemem jest brak socjalizacji i kontroli nad psami. Zalecił, żeby w trakcie ataku natychmiast suczkę zamykać w klatce, żeby uspokoiła emocje oraz pracować nad posłuszeństwem. On także był świadkiem takiego ataku. Klatka według niego miała być tym azylem, w którym pies doznaje spokoju i wycisza emocje, ale też określił, że natychmiastowe zamknięcie w klatce będzie karą za atak. A szeroko pojęta socjalizacja i tresura miały przywrócić spokój w domu.

Predatory attack

Ja jednak widziałam agresję łowczą – „predatory attack”. Bardzo niedocenianą i lekceważoną przez trenerów i behawiorystów. Jedna z najcięższych, najtrudniejszych do „przepracowania” i najbardziej okrutnych dla ofiary. Jej celem jest upolować i zabić przeciwnika, albo po to, żeby go zjeść albo żeby wyeliminować ze swojego środowiska, co ma znamiona agresji terytorialnej. I tu nie można bagatelizować predyspozycji rasowych. Możemy snuć przypuszczenia, jak to się stało, że pies, który żył w takim środowisku, był socjalizowany z innymi psami (nie tylko domowymi), nigdy niewykazujący agresji, nagle staje się bestią. Możemy dywagować, co można było zrobić wcześniej, czy można było to przewidzieć, kto ponosi odpowiedzialność za całą sytuację. Ale to nie przyniesie rozwiązania.

Po ataku została z nami starsza suczka. Bardzo czuła wobec ludzi, spokojna, zrównoważona. W tej chwili nieco zdezorientowana i przejęta całą sytuacją. Jakie były szanse, żeby doprowadzić sytuację do normalności? Musimy brać pod uwagę wiek i stan zdrowia opiekunki. Gdyby ataki pojawiły się, ona nie byłaby w stanie zareagować. A z taką opcją należało się liczyć. Rozważaliśmy opcję podziału domu, ogrodu i właściwie życia na te dwie suki w czasie, gdy opiekunka zostaje z nimi sama. Musieliśmy przemyśleć wszelkie techniki logistyczne (bramki, płoty, klatki), żeby zachować bezpieczeństwo. A do tego dochodzi praca z psami. Wszystko zostałoby na głowie pana domu, który sporo pracuje. Tygodnie, miesiące moich wizyt.

Czy to wszystko jest do zrobienia? Czy to wszystko przyniesie efekt? Czy to może się udać? Co to za życie? Nie. Ryzyko jest zbyt duże.

Możliwości niewystarczające. Opiekunkę czekają długie miesiące rehabilitacji. Narażanie siebie i psów na niebezpieczne sytuacje jest igraniem z losem. Nikt nie będzie się czuł w tym domu bezpiecznie. Nikt nie będzie spokojny.

Trudna decyzja

Opiekunowie podejmują decyzję. Adopcja. Dali sobie tydzień na przemyślenie całej sprawy. Był to kolejny tydzień, w którym przekonali się, jak bardzo są bezsilni, jak bardzo dramatycznie ta sytuacja wpływa na nich, jak fatalnie czują się psy, jak mocno zaburzyło im się życie…

Zaangażowałam się w tę adopcję. Suczka trafiła do wspaniałego domu. A moi klienci powoli odzyskiwali spokój. Na koniec zasugerowałam opiekunom przebadanie starszej suczki bardzo dokładnie (nie tylko badania krwi). Po kilku tygodniach poinformowali mnie, że suczka ma zmiany nowotworowe śledziony. Dzięki natychmiastowej operacji udało się zdusić w zarodku nadchodzącą katastrofę. Czy młodsza suczka poprzez swoje zachowanie uratowała starszą? Możemy snuć przypuszczenia, że starsza suczka zaczęła inaczej pachnieć lub wydzielać taki zapach, który uruchomił w młodszej instynkt łowczy lub silnej obrony terytorium. Młodsza suka w nowym środowisku nie wykazuje zachowań agresywnych, starsza po operacji wróciła do sił.

Reklama



Zoopsycholog Agnieszka Penkala
zoopsycholog, trener psów, ewaluator psów agresywnych. Właściciel i trener w szkole SmartDogs. W pracy zajmuję się przede wszystkim terapią behawioralną dla psów trudnych( agresywnych, lękliwych, nadaktywnych) oraz przygotowaniem psów do wystaw. Przez ponad 5 lat moje psy pojawiały się na scenie Teatru Narodowego( najpierw rhodesiany a potem springer spaniele) w sztuce Królowa Margot. Przez 10 lat byłam zawodnikiem ujeżdżenia z sukcesami i trenerem jeździectwa.

Podobne artykuły