SportObedienceWywiady

Sztuka sędziowania obedience

O tym, jak wygląda idealny przebieg obedience, kryteriach sędziowania, fińskim systemie szkolenia sędziów opowiada sędzia obedience, przewodnicząca Komisji Obedience FCI Carina Savander-Ranne.

Fot. Archiwum rozmówczyni
Urszula Charytonik: Od jak dawna sędziuje pani obedience?

Carina Savander-Ranne: Od wczesnych lat 80.

Czy sędziuje pani także inne dyscypliny?

Już nie. Kiedyś sędziowałam nordyckie dyscypliny użytkowe: tropienie, szukanie ludzi itp., ale nie miałam czasu, aby aż tyle sędziować, dlatego zrezygnowałam z uprawnień sędziowskich na te dyscypliny.

Jakie są różnice pomiędzy sędziowaniem tych dyscyplin i obedience? Szczególnie, jeśli chodzi o posłuszeństwo, które jest także obowiązkową częścią w dyscyplinach nordyckich? (dyscypliny nordyckie mają regulaminy podobne do regulaminu IRO – przyp. U.Ch.)

Myślę, że obecnie istnieją spore różnice w poziomie dokładności wymaganym w posłuszeństwie; w obedience zwraca się prawdopodobnie więcej uwagi na detale, ale wiem, że również w posłuszeństwie w dyscyplinach użytkowych (nordyckich/IPO) zaczyna się bardziej niż 10 lat temu cenić podobny styl pracy, np. chodzenia przy nodze.

Jak długo pani sama trenowała i startowała w obedience? Z jakimi rasami?

Jako trener obedience pracowałam z wieloma różnymi rasami, ale to zabierało mnóstwo czasu, więc nie trwało to wiele lat. Startowałam z rottweilerami, a obecnie mam australian cattle dogi.

Jakie są wymagania, żeby zostać sędzią/stewardem obedience w Finlandii? Czy odbywają się regularne szkolenia dla sędziów?

Mamy dość rozbudowany program szkolenia dla nowych sędziów obedience. W niektórych krajach nacisk jest położony na to samo, co w przypadku sędziów wystawowych, tzn. genetykę, budowę ciała itp., ale my koncentrujemy się przede wszystkim na obedience, regulaminie i jego stosowaniu w praktyce. I tak, mamy regularne szkolenia – weekendowe seminaria – dla naszych sędziów. Kiedy wprowadzone zostają zmiany w regulaminie, wszyscy sędziowie mają obowiązek wziąć udział w szkoleniu na ten temat. Ponadto, co dwa lata odbywają się weekendowe seminaria dla wszystkich sędziów. Obecnie mamy 45 sędziów, a co około 6–7 lat odbywa się kurs przygotowawczy dla nowych sędziów. Mamy około 15–20 kandydatów. Na kursie wolę mieć nie więcej niż 10–12 uczestników, ze względu na stosowany przez nas system pracy. Program jest starannie zaplanowany, jestem z niego całkiem zadowolona. Obejmuje teorię i pracę z psami, sędziowanie i komentowanie przebiegów. Przed rozpoczęciem kursu kandydaci muszą zdać egzamin z regulaminu obedience. Ich wiedza na ten temat musi być bardzo dobra (80% prawidłowych odpowiedzi na egzaminie). Mamy również program szkolenia dla stewardów.

Cały program kursu jest zaplanowany na 2,5 dnia nauki i wspólnego szkolenia. Obejmuje planowanie zawodów i układu ringu oraz ćwiczenie prowadzenia zawodników po ringu. Co pięć lat stewardzi muszą wziąć udział w weekendowym kursie doszkalającym. Takie kursy organizowane są co dwa lata i zawsze wtedy, gdy pojawiają się większe zmiany w regulaminie. W tym ostatnim przypadku udział w kursie doszkalającym jest obowiązkowy.

Co jest dla pani ważniejsze w sędziowaniu obedience: kwestie techniczne, drobne detale czy może wrażenie ogólne?

To bardzo trudne pytanie. Radość psa i przewodnika – to jest bardzo ważne. Oczywiście muszą zrobić ćwiczenia. Jeśli mają dobrą technikę i również detale są dobre, dostają dobre punkty. Chcę powiedzieć, że szybkość nie jest dla mnie aż tak istotna i nie powinna być aż tak ważna. To, co jest ważne, to pokazanie chęci do pracy. Trudnym zadaniem dla sędziów jest ocenianie różnych ras, jak to się mówi, prawidłowo i sprawiedliwie. Nie jest to łatwe.

Co to jest dla pani idealny występ?

Jest ładny, płynny, radosny, dokładny, z ładnymi komendami i psem, który wykonuje je precyzyjnie i natychmiast.

Czy może pani podać przykłady z życia psów, które są bliskie tego ideału?

Na mistrzostwach świata mamy wiele wspaniałych psów. Jeśli pomyślimy o różnych rasach, to w zeszłym roku bardzo podobał mi się airedale terier Joanny Hewelt. Wspaniały wyraz psa, który kocha obedience. Widać, że psy Joanny naprawdę się tym cieszą. I to mi się podoba. W fińskiej drużynie mamy cudownego flat coated retreievera. Oczywiście jest mnóstwo świetnych border collie i jest hiszpański labrador z mistrzostw świata – wspaniały. I japoński corgi – jak ta suczka uwielbia pracować. To właśnie lubię w obedience.

Widzę, że pamięta pani lepiej te „inne” rasy.

Tak, ponieważ jest dla mnie ważne, żebyśmy mieli w obedience przekrój różnych ras. To jest coś, na czym mi zależy. To oczywiście oznacza, że musimy coś wiedzieć o różnych rasach i tym, w jaki sposób pracują, dzięki czemu będziemy w stanie docenić ich sposób okazywania radości z wykonywania ćwiczeń.

To prowadzi do mojego następnego pytania – co pani myśli o fakcie, że na mistrzostwach świata jest coraz więcej border collie? Czy obedience staje się sportem wyłącznie dla tej rasy?

Uwielbiam border collie, ale chcę widzieć przekrój różnych ras. Sędziując, próbuję docenić pracę psów różnych ras i zrozumieć, co jest typowe i jak wygląda typowa praca dla danej rasy. I np. w komendach na odległość nie mogę oczekiwać takich samych zmian pozycji u doga niemieckiego, jak u border collie. Budowa border collie ułatwia im pracę w obedience. Także jeśli mówimy o kwadracie – dla owczarka niemieckiego może to nie być tak łatwe, jak dla bordera. Mówimy tu o kłusakach i galopenach. Dla tych drugich obedience jest prawdopodobnie technicznie łatwiejsze.

Jakie najdziwniejsze albo najmniej typowe rasy widziała pani na zawodach obedience?

Właściwie nie pamiętam bardzo „egzotycznych” ras. Hm, miałam na ringu teriera brazylijskiego, chihuahuę, foksteriera i inne teriery, bulmastify, dogi niemieckie itp. – dość duży przekrój ras, ale w Finlandii to nie jest jakieś szczególnie wyjątkowe. Wszyscy ci zawodnicy starają się pokazać swoją radość z robienia obedience. O, jakiś czas temu miałam wspaniałą jamniczkę krótkowłosą w klasie początkującej (odpowiednik kl. 0 – U.Ch.). Dostała dziesiątki za prawie wszystko poza przywołaniem. Niestety zbyt wcześnie się zerwała, ale była tak pełna chęci i szybko przybiegła. Dostała też 8 pkt za trzymanie koziołka. Kontakt miała po prostu cudowny.

Czy myśli pani, że możliwe jest trenowanie na wysokim poziomie obedience i innego sportu?

Nie mam pojęcia! W naszej drużynie mamy zawodników trenujących wiele dyscyplin, nawet z dużymi sukcesami: agility, nordyckie sporty użytkowe, rally-o itp. To bardzo, bardzo utalentowani przewodnicy i psy. Więc to jest możliwe, ale… czy można zostać mistrzem świata w kilku dyscyplinach? – Tego nie wiem, ale dlaczego nie? Z drugiej strony w takiej sytuacji jest spore ryzyko, że pies źle zinterpretuje komendę – czy to TO ćwiczenie? To nie komputer ani maszyna.

Gdyby miała pani wybrać jedno ćwiczenie z klasy 3., które najlepiej pokazuje poziom wyszkolenia psa?

One są tak różne – to trudne. Kwadrat, także chodzenie przy nodze, naprawdę nie wiem. Chcemy, by ćwiczenia były zróżnicowane. Jedna ważna rzecz, gdy planujemy regulamin: staramy się dobrać takie ćwiczenia, które będą dobre dla różnych ras. Są określone ćwiczenia, które są dobre i typowe dla border collie, ale powinniśmy też znaleźć takie, które będą dobre dla innych psów. Ktoś mi powiedział, że wysłanie do okręgu w ćwiczeniu kwadrat jest zazwyczaj bardzo złe dla borderów, ponieważ one nie biegają po prostej. Ale ok, mamy inne ćwiczenia, które są trudne dla niektórych ras, więc myślę, że to jest w porządku. W latach 80. wiele psów nie trafiało do kwadratu, teraz metody szkoleniowe się zmieniły i okazuje się, że już nie tak dużo psów ma z tym problem. Ponadto wcześniej kwadrat nie był zaznaczony taśmą, a wyłącznie pachołkami, więc psom trudno było go pojąć. Miał być po prostu komendą kierunkową. Ale obecnie z trafieniem do okręgu (który jest kompletnie niewidoczny dla psa – U.Ch.) nie ma problemu tak wiele psów, jak tuż po zmianie regulaminu (wcześniej pies wysyłany był do pachołka, którego obecnie nie ma – U.Ch.).

Fot. Archiwum rozmówczyni
Co pani myśli o treningach przed zawodami? W Polsce odbywają się one dzień przed zawodami, często na tym samym ringu, co zawody.

W Finlandii nie mamy takich treningów. Oczywiście popieram spotkania, nieoficjalne zawody czy treningi a’ la zawody, na których pomagamy sobie wzajemnie, razem trenujemy – to jest dla mnie ważne, aby zawodnicy sobie pomagali, jeśli mają problemy, próbowali je wzajemnie rozwiązać itd. Tego typu treningi są miłe, ale nie na ringu przed oficjalnymi zawodami.

Jakie trendy widzi pani obecnie w sędziowaniu i szkoleniu?

To trudne pytanie. Co do sędziowania – czasami widzę, że ktoś wymyśla własne reguły, np. odejmuje punkty za coś, co nie jest uznane za błąd w regulaminie. I w ogóle dużo punktów można odjąć za rzeczy niebędące poważnymi błędami, a nawet dozwolone. Ale w Finlandii mamy dobrych sędziów i doceniam to, że niektórzy sędziują łagodniej, a inni ostrzej. Ci pierwsi przyczyniają się do promocji sportu. Przy czym nie mam na myśli takich różnic, że ktoś za to samo ćwiczenie daje 6, a ktoś inny 9, ale drobne różnice. Na przykład jeden zawsze daje 5, a drugi 0 – w obedience 5 i 0 są blisko. (Minimalna liczba punktów za ćwiczenie to 5, czyli 50%, poniżej tego jest już tylko 0 – U.Ch.) Ale nawet jeśli sędziujesz łagodniej, musisz skrupulatnie przestrzegać regulaminu. Dobrym zwyczajem jest, jeśli sędzia przed każdymi zawodami przeczyta sobie regulamin „do poduszki”.

A co z sędziowaniem chodzenia przy nodze?

Spacer z teczką to nie chodzenie przy nodze. Musi to być aktywne, ale nie nerwowe. Powinnam widzieć przewodnika i psa, którzy radośnie razem idą, ale nie sprawiają wrażenia, jakby spacerowali po parku – oboje rozmarzeni.

Jako Komisja Obedience zwróciliśmy także uwagę na bardzo złą pozycję głowy i dosyć nienaturalny ruch i mamy nadzieję, że to nie będzie kontynuowane.

Ale także w tym przypadku sędzia musi trochę wiedzieć o rasach. Malinois może mieć głowę wyżej, rottweiler nie powinien, ponieważ szyja i linia górna u tej rasy są inne. A u border collie wygląda to jeszcze inaczej.

Jeśli chodzi o kryteria sędziowania poszczególnych ćwiczeń, czy np. chodzenie przy nodze przy komendach w marszu powinno być oceniane tak samo surowo jak w ćwiczeniu chodzenia przy nodze?

Powinno być oceniane tak samo surowo. Nie powinno też być wolniejsze niż w normalnym tempie w ćwiczeniu chodzenia przy nodze, bo to ułatwia psu zatrzymania. Tak więc punkty powinny być odejmowane za zbyt wolne tempo.

A co pani myśli o nagradzaniu psa po ćwiczeniu? Na jak dużo można sobie pozwolić? Czy np. jedno kółeczko przy nodze jest ok? A slalom między nogami lub skakanie na przewodnika? Co pani robi, jeśli robi tak zawodnik w klasie 0, 1, 2, 3?

Okrążanie nogi nie jest dozwolone. Wiele psów robi 1–2 podskoki przed/obok przewodnika. Dla mnie to jest ok. Niektóre raz okrążają przewodnika, to także jest dla mnie ok. Ale nie więcej i nie obie rzeczy naraz.

A co z przejściami pomiędzy ćwiczeniami? Czy pies może targetować nogę lub rękę? Co, jeśli targetuje dłoń w pozycji przed rozpoczęciem ćwiczenia?

Nie traktuję tego bardzo surowo, ale to nie może trwać zbyt długo. Krótki ruch dłonią jest ok. Ale jeśli odnoszę wrażenie, że przewodnik wskazuje psu kierunek, ćwiczenie jest niezaliczone.

Czy widzi pani różnice pomiędzy stylem pracy czy szkolenia pomiędzy krajami?

Wiem, że w Finlandii mamy trend pozytywnego szkolenia w obedience. To nie znaczy, że pies nigdy nie słyszy „nie” czy „fe”. Zazwyczaj jednak szkolenie opiera się na metodach pozytywnych. Ale jeśli dzieje się coś złego, pies się wyłamuje, to musi przestać. Generalnie zawsze psa jakoś nagradzamy, na różne sposoby. Nie wiem, jak jest w innych krajach. Jedna ciekawa rzecz, która się zmieniła, w porównaniu do czasów, gdy ja startowałam – gdy szkoliłam swoją suczkę, nagradzałam ją za wykonanie całego ćwiczenia. Obecnie buduje się ćwiczenia z poszczególnych elementów i nagradza każdą część osobno. Kiedyś tak nie robiono.

Czy trendy w sędziowaniu tworzone są bardziej przez sędziów, czy przez zawodników?

Jednych i drugich. Zawodnicy wpadają na nowe pomysły, z których niektóre nie przypadają nam do gustu, uważamy, że tak nie powinno się robić (np. hop-stój) i odejmujemy punkty. Mnie się np. nie podoba pomysł, że pies musi przebiec bardzo blisko pachołka w ćwiczeniu z dwiema przeszkodami. Nie wiem, skąd wziął się pomysł, że musi obiec go tak ciasno. Odejmuję punkty, jeśli pies dotknie pachołka albo go przewróci. Uważam, że pies nie powinien obiegać go tak ciasno, bo niektórzy weterynarze mówili mi, że nie jest to zdrowe. Cenię sobie symetrię i np. odległość 40–50 cm z obu stron pachołka. Nawet więcej dla większych ras.

Myśli pani, że kryteria sędziowania powinny być takie same na wszystkich zawodach?

Tak, mamy ten sam regulamin i wytyczne, ale oczywiście kiedy sędziuję, patrzę na całościowy obraz i na błędy. Błędy muszą być sędziowane w ten sam sposób. Ale potem patrzę na całościowy obraz, może on być nieco inny. Jeśli regulamin mówi np. „nie więcej niż 7”, to nie mogę dać więcej niż 7 punktów, jeśli zawodnik popełnił ten konkretny błąd. W drobnych szczegółach, gdy regulamin nie mówi dokładnie, ile punktów odjąć („odjąć 1–4 punkty”), mogę być nieco łagodniejsza na małych, lokalnych zawodach. Ale na mistrzostwach świata muszę patrzeć na każdy detal i bardzo dokładnie dopasować punktację. To się odnosi do takich rzeczy, jak wielkość błędu, jak bardzo krzywo pies usiadł w pozycji końcowej, ile podskoków/przysiadów robi, przyjmując tę pozycję, ile szczeka itp. Ale można to też intepretować tak, że trzymam się regulaminu i jestem łagodniejsza bez naginania reguł.

Powiedziała pani, że szybkość nie jest najważniejszym kryterium. Po tegorocznych mistrzostwach świata pojawiły się głosy, że bardzo szybkim psom wybaczano więcej błędów niż psom mniej efektownym, wolniejszym, ale dokładniejszym. Jaka jest pani opinia?

Nie, błędów nie można wybaczać. Mam nadzieję, że nie będziemy iść w tym kierunku. Szybkość powinna być taka, żeby pies był w stanie wykonać ćwiczenie prawidłowo i dokładnie, żeby nie pojawiły się błędy wynikające z prędkości.

Co chciałaby pani przekazać polskim sędziom i stewardom?

Najważniejszą rzeczą jest, aby zachować obedience jako sport pełen radości, pozytywny, także dla przewodnika, by dawać konstruktywne uwagi, wytykając błędy, ale także dając rady, w jaki sposób można uzyskać lepsze punkty. Dla mnie jest ważne, aby sędzia był pozytywny i starał się poprawić wiedzę przewodnika i, jeśli regulamin pozwala, coś doradzić. Nie mówię, że ma to robić po każdym ćwiczeniu, bo przewodnicy tego zwykle nie lubią, ale może po zakończeniu przebiegu. Powinniśmy pomagać sobie nawzajem w szkoleniu. Tak więc dla mnie pozytywne podejście jest bardzo ważne, szanowanie siebie nawzajem i, oczywiście – tak podczas sędziowania, jak i startowania – przestrzeganie zasad fair play.

Reklama



Podobne artykuły