ZachowanieWywiady

Strach i lęk u psów

Co różni strach i lęk? Jak mądrze i świadomie wspierać swojego psa? Jak rozpoznać lęk separacyjny i czym objawia się agresja lękowa? – opowiada zoopsycholog Agnieszka Penkala.

Fot. Lina Kivaka
Czym różni się strach od lęku?

Różnica wynika tylko z komponentu poznawczego. Dlatego zbyt często mówimy o psie, że jest lękliwy (bo my ludzie oceniamy, że nie istnieje czynnik strachotwórczy) a dla psa ten sam element dalej pozostaje „straszny”… psy mają czulsze zmysły. Strach jest normalną emocją, która pozwala na zaadaptowanie się organizmu do wymagań środowiska. Wspomaga on ocenienie sytuacji i naukę unikania zagrożeń. Strach wywoływany jest przez czynniki zewnętrzne. Lęk jest sprawą bardziej skomplikowaną i najczęściej ma podłoże wewnętrzne, związane z wieloma czynnikami, takimi jak: genetyka, wrażliwość na różne czynniki, kiepska socjalizacja, złe doświadczenia, wyuczenie, ból. Strach nie jest niczym złym. Lęk natomiast jest uczuciem szkodliwym.

Lęk jest powszechnie kojarzony z psami adoptowanymi, „po przejściach”…

Statystyki są nieubłagane. Faktycznie większość psów lękliwych to psy, które miały trudną przeszłość.

Jakie są fizjologiczne różnice między strachem a lękiem?

Strach wiąże się zasadniczo z wyrzutem adrenaliny, który powoduje, że chcemy uciekać lub atakować. Lęk wiąże się często z reakcjami takimi jak ślinienie się, drgawki, sikanie pod siebie, wypróżnianie się. Przy długich, permanentnych stanach lękowych możemy spotkać się z wylizywaniem łap, łupieżem, utratą sierści, a następnie również z różnymi chorobami całego organizmu.

Co z „modnym” ostatnio lękiem separacyjnym? Zauważa się tendencję do określania każdego niespokojnego zachowania psa przy wychodzeniu opiekuna z domu właśnie takim mianem. Czy to faktycznie jest lęk?

Prawdziwy „lęk separacyjny” spotkałam w swojej wieloletniej karierze jakieś trzy razy. Znacznie częściej mam do czynienia z nadmierną kontrolą, którą sprawuje pies w domu. Taką tendencję mają np. psy ras pasterskich, które dostają szału, gdy z oczu znika im obiekt, którego pilnują. Nie wynika to wcale z miłości czy przywiązania, a raczej z poczucia obowiązku pracy, jaki te psy w sobie mają. Pamiętajmy, że pies jest zwierzęciem społecznym. Większość ludzi też nie lubi samotności. Psy lepiej i bezpieczniej czują się w grupie – nawet dzikie psy, po spędzeniu dnia w samotności, w nocy wybierają sen w większej grupie. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że oddzielenie od opiekuna jest dla psa trudnym momentem, szczególnie, że w dzisiejszych czasach mamy tendencję do nadmiernego przywiązywania psa do siebie, nie ucząc go jednocześnie samodzielności i tego, że czasami musimy się odseparować. Tak niesamodzielny pies wpada w panikę, gdy opiekun znika, a on musi zająć się samym sobą.

Czyli nasza zbyt „mocna” więź może być dla psa poważnym utrudnieniem życia…

„Włączenie” u psa mechanizmu antycypacji na człowieka – wzmacnianie go poprzez masę szkoleń gdzie nie do końca rozróżniamy ideę posiadania psa pod kontrolą a psa uzależnionego od siebie – może doprowadzić do efektu, jakim jest lęk separacyjny. Natomiast psy adoptowane, schroniskowe, które dodatkowo przeszły traumę w postaci nagłej utraty poczucia bezpieczeństwa mogą bardzo eskalować problem lęku. U wielu z nich zauważam tzw. syndrom zamykanych drzwi (tak sobie to nazwałam) gdzie samo zamknięcie jakichkolwiek drzwi czy ograniczenie przestrzeni wywołuje kaskadową reakcję. Często nie ma znaczenia czy opiekun jest obok, czy wyszedł. Samo oczekiwanie na zamknięcie tych drzwi wywołuje u psa już potworne napięcie – prawdopodobnie wyuczona reakcja związana z przeżyciami – natomiast zniknięcie ostatniej opoki bezpieczeństwa czyli opiekuna wywołuje panikę i cały szereg zachowań destrukcyjnych.

Nauka samodzielności byłaby tu receptą?

Od szczeniaka przyzwyczajajmy psa do zostawania samemu w domu. Większość szczeniąt ma ogromną potrzebę bliskości – pcha się na kolana, chce spać na kanapach, w łóżku, w kontakcie z człowiekiem. I to jest w porządku. Jednak jeśli będziemy nieustannie pielęgnować w psie tę potrzebę bycia przy nas, w bezpiecznych warunkach domowych, to stworzymy w nim nawyk. Taki pies będzie uważał za oczywiste, że tam, gdzie jest człowiek, tam musi być i on – to będzie dla niego rodzaj wewnętrznego przymusu. Wtedy każde zniknięcie człowieka z zasięgu wzroku, będzie powodowało niepokój, a stąd już krótka droga do lęku.

Lęk separacyjny to reakcja fizjologiczna – psy sikają, wypróżniają się, robią sobie same krzywdę, wyskakują przez okno. To jest stan, w którym psy kompletnie nie myślą, a jedynie działają destrukcyjnie.

A częściej spotykanie szczekanie, wycie, niszczenie przedmiotów – co to w takim razie oznacza?

To sposób radzenia sobie ze stresem, związanym z nieobecnością opiekuna. Czasem zdarza się, że takie zachowania zostaną przez nas wzmocnione, np. tym, że wracamy do domu, gdy pies wyje, szczeka czy drapie. W ten sposób uczymy psa prostego mechanizmu: „jeśli będę głośno wyć i niszczyć, to ktoś do mnie wróci”.

Fot. K. Mazur
Innym popularnym tematem jest tzw. agresja lękowa. W jaki sposób się ona rodzi?

Tak naprawdę najczęściej spotykana agresja to agresja ze strachu, a nie lęku. Na skutek bodźca, który istnieje na zewnątrz, pies zaczyna reagować agresją. Często jednak zachowania, kiedyś podszyte strachem, stają się po prostu wyuczonym nawykiem. Tak jest w przypadku wielu psów, które oszczekują na spacerze każdego spotkanego psa. Zazwyczaj faktycznie zaczyna się od strachu czy niepokoju. Jednak, gdy taka sytuacja trwa długo, pies po prostu uczy się, że tak należy zachowywać się na spacerze. Zawsze zastanawiam się, co czuje pies w takiej sytuacji – czy oszczekanie daje mu poczucie ulgi, czy jest zachowaniem zastępczym, bo innych strategii radzenia sobie w takiej sytuacji pies po prostu nie zna.

Jak w takim razie wspierać psa w sposób bezpieczny?

Strachy trzeba po prostu przerobić – najlepiej od szczenięctwa – poprzez socjalizację i naukę dobrych nawyków, pamiętając, że w normalnym cyklu rozwoju psa występują okresy, kiedy jest on bardziej wrażliwy na otoczenie i wykazuje zachowania wynikające ze strachu. Pracując z psem, budujemy jego poczucie kontroli nad tym, co się dzieje. Uczymy go więc, że to, co wydawało mu się wcześniej zagrożeniem, przestaje nim być.

Mówi się o tym coraz więcej, ale może warto powtórzyć – prawidłowa socjalizacja szczenięcia nie polega na spotykaniu go z mnóstwem przypadkowych wyzwań…

Absolutnie. Prawidłowa socjalizacja przebiega pod kontrolą i musi być robiona z głową. Pies ma nauczyć się, jak sobie radzić w różnych sytuacjach, ale naszym zadaniem jest czuwanie, czy nie dzieje się coś, co może skończyć się traumą. Weźmy popularny przykład zabawy w grupie psów. Musimy umieć zaobserwować, jak inne psy zachowują się w stosunku do szczeniaka, czy są to prawidłowe zachowania, czy może już rodzaj presji i gnębienia. Ważne jest też zauważenie jak nasz pies to odbiera – gdy widzimy objawy stresu i zagubienia, wyciągamy go z tej sytuacji.

Istnieją dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że np. w przypadku psa bojącego się burzy możemy go wesprzeć i uspokoić swoim głosem czy głaskaniem, druga twierdzi, że powinniśmy psa odseparować. Kto ma rację?

To zależy, czy nasze głaskanie, pozwolenie psu na przytulenie się do nas czy schowanie za nami jest faktycznie wsparciem dla tego psa, czy może w momencie burzy niemal „rzucamy się” na psa, nerwowo zapewniając go, że wszystko jest dobrze. To jest kwestia wyczucia. Ja jestem zwolenniczką okazywania psu wsparcia, ale w taki sposób, który faktycznie mu pomaga. Niektóre psy w czasie burzy potrzebują bliskości i bycia na naszych kolanach, inne chcą być po prostu obok, a kolejne czują się bezpieczniej w ciemnym, zamkniętym pomieszczeniu.

Bardzo dużo zależy w takim razie od wyczucia i doświadczenia…

Czasem jest tak, że zachowanie, które jest demonstrowane na zewnątrz, niekoniecznie jest odbiciem tego, co pies przeżywa w środku. Aby nauczyć się zauważania sygnałów, jakie psy wysyłają oraz poprawnego ich odczytywania, trzeba po prostu spędzać z różnymi psami mnóstwo czasu. Wiek, rasa, sierść, wygląd, pora dnia – to wszystko wpływa na różnice w psiej komunikacji.

Czy próba wyeliminowania ze środowiska wszystkich bodźców, które budzą w psie strach, to dobry pomysł?

To tak naprawdę jest niewykonalne. Środowisko wymaga od nas przełamywania się, przyzwyczajania, pracy nad naszymi strachami. W przypadku lęku faktycznie musimy pracować również nad tym, aby środowisko było dla psa bezpieczniejsze i tych strachów było w nim mniej.

Wspominałaś o tym, że na odczuwanie lęku ma wpływ również genetyka. Czy można mówić o tym, że pewne rasy są bardziej lękliwe?

Ja raczej postrzegam różne rasy w kategorii ostrożności czy, jak to nazywam, dzikości. Pies taki jak rodesian, nawet żyjący w mieście, jest zawsze czujny i ostrożny. On nie da się zaskoczyć przez dzika, na pewno zauważy go na tyle wcześnie, aby zdążyć uciec. Z kolei labrador z dużym prawdopodobieństwem przywita dzika merdającym ogonem.

Psy z natury wrażliwe i ostrożne mają czasem problem z zadomowieniem się w dużym mieście, gdzie otacza je tak wiele bodźców, które w naturalnym środowisku skłaniałyby do ucieczki.

W mieście jednak uciec się nie da. Takie temperamenty mają większe trudności w odnalezieniu innych strategii radzenia sobie ze strachem. A długotrwały strach przeradza się w lęk.

W wielu hodowlach psów mamy możliwość przyjrzenia się wszystkim szczeniętom w interesującym nas miocie i w trakcie konsultacji np. z hodowcą ocenienia, które szczeniaki są wrażliwsze, a które bardziej otwarte. Często te drugie dobierane są np. do domów z ambicjami sportowymi. Czy taka ocena faktycznie się sprawdza?

Należy pamiętać, że nawet najrzetelniej ocenione szczeniaki trafiają później do różnych domów i w różne sytuacje. Te wszystkie doświadczenia mają ogromny wpływ na to, na jakie psy wyrosną. Osobiście wolę obserwować rodziców szczeniąt, ich zachowania i temperament – to dla mnie bardziej wiarygodne źródło wiedzy niż testy samych szczeniąt. Oczywiście, zdarzają się również przypadki ekstremalne, nie do końca mamy wpływ na naturę i genetykę. Jednak predyspozycje rodzinne są bardzo ważnym czynnikiem.

Poruszmy jeszcze jeden mit – małych, strachliwych piesków. Czy faktycznie małe rasy mają większą tendencję do lękliwości, czy to błędne przekonanie?

Trudne pytanie. Mam takie powiedzenie: „jeśli masz małego psa, musisz go chronić” – właśnie ze względu na jego rozmiar. Małe pieski nigdy nie wejdą w równoprawną interakcję społeczną z większym psem, bo zawsze będą na niego patrzeć z dołu, zawsze ktoś będzie się nad nimi pochylał. Takie permanentne doświadczenia mogą wzmacniać lęk przez spotkaniami z innymi psami. Następnie pies zaczyna uczyć się dystansowania od innych psów, np. poprzez szczekanie czy nawet agresję. I ma to właśnie związek z rozmiarem i nieradzeniem sobie z presją kontaktu z innym psem – nawet jeśli ten pies nie ma złych zamiarów. Małe pieski należą również zazwyczaj do tych bardziej wrażliwych, co przeradza się w nerwowość.

Co ze wsparciem farmakologicznym w przypadku terapii lęku? Kiedy decydować się na taki krok?

W pracy nad lękiem zaczynam zawsze od wzmocnienia relacji człowiek – pies. Robimy to poprzez szkolenie, zmianę rytuałów, nawyków. Równolegle uczę relaksacji, np. poprzez masaże i długie, spokojne spacery, pozwalające psu na wyłączenie trybu czujności i napięcia. Warto wiedzieć, że korelacja między napięciami w obrębie kręgosłupa a odczuwaniem lęku została naukowo potwierdzona. Należy też przyjrzeć się temu, jak pies śpi. Brak snu dobrej jakości potęguje wszelkie reakcje lękowe.

Później przychodzi czas na pracę nad konkretnym elementem środowiska, który budzi w psie lęk. Jeśli np. nasz pies panicznie boi się przejeżdżających samochodów – na początku należy ich unikać i dopiero stopniowo, w trakcie pracy, zmniejszać dystans dzielący psa od bodźca, pamiętając o nagradzaniu psa za brak nerwowej reakcji. Staramy się tak manipulować środowiskiem, aby pies czuł, że ma kontrolę nad sobą. Lęk pojawia się nagle i niemal „szarpie” zwierzęciem, powodując bezwiedne reakcje fizjologiczne. Naszym zadaniem jest nauczenie psa panowania nad swoimi odruchami, a nie reakcją organizmu.

A w przypadku bardzo trudnych lęków?

Potrzebne jest wsparcie farmakologiczne. Nie warto się tego bać, jednak trzeba robić to z głową – tak, aby faktycznie ulżyć psu w trudnej dla niego sytuacji. Zdarzają się jednak przypadki, którym po prostu nie można pomóc bez drastycznej zmiany środowiska. Sama miałam taki przypadek – pies po kilku terapiach farmakologicznych, mimo ciągłej pracy opiekunów, nie był w stanie poradzić sobie z otaczającym go miejskim zgiełkiem. Jedyne zalecenie, jakie mogłam dać, to wywiezienie psa z miasta już na zawsze. Tutaj nie było już możliwości pracy nad relacją czy umiejętnością odpoczywania. Ten pies nie był w stanie żyć w mieście, potrzebował spokoju.

Częstym przypadkiem jest również psi strach przez ciasnymi pomieszczeniami – windą czy klatką schodową. Jak sobie z tym radzić w świecie, w którym większość z nas mieszka w blokach?

Taki lęk może mieć różne przyczyny. Z jednej strony to zupełnie normalne, że pies, jako zwierzę lubiące przestrzeń, w małych, zamkniętych pomieszczeniach odczuwa niepokój. Tak jak i my, psy mają prawo cierpieć na klaustrofobię. Innym przypadkiem jest pies, który na klatce schodowej lub w windzie doznał nieprzyjemności i skojarzył sobie te pomieszczenia z zagrożeniem. Poznanie przyczyny może nam ułatwić pracę z takim psem i poszukiwanie rozwiązania – czy lepiej będzie stopniowo przyzwyczajać go do pokonywania tych miejsc, czy przez pewien czas brać na ręce, czy wybierać schody czy windę, czy spróbować pomóc mu wsparciem drugiego psa. Do każdego przypadku trzeba podejść indywidualnie, poszukując najlepszej metody.

Rozmawiała Małgorzata Wróbel

Reklama



Zoopsycholog Agnieszka Penkala
zoopsycholog, trener psów, ewaluator psów agresywnych. Właściciel i trener w szkole SmartDogs. W pracy zajmuję się przede wszystkim terapią behawioralną dla psów trudnych( agresywnych, lękliwych, nadaktywnych) oraz przygotowaniem psów do wystaw. Przez ponad 5 lat moje psy pojawiały się na scenie Teatru Narodowego( najpierw rhodesiany a potem springer spaniele) w sztuce Królowa Margot. Przez 10 lat byłam zawodnikiem ujeżdżenia z sukcesami i trenerem jeździectwa.

Podobne artykuły