WywiadySportZachowanie

Jak zmotywować psa?

O budowaniu solidnych podstaw, zarządzaniu środowiskiem i o tym, czy na każdego psa można znaleźć sposób – opowiada Paula Gumińska, trenerka, zoofizjoterapeutka i królowa motywacji.

Fot. ALICJA BORKOWSKA
Redakcja: Z jakim problemem z motywacją najczęściej zgłaszają się do ciebie kursanci?

Paula Gumińska: Najczęściej przychodzą do mnie ludzie mający psa, który w jakimś sensie nie spełnia ich oczekiwań w pracy. To są prawdziwe skrajności – albo mam do czynienia z psami biernymi, które dają z siebie za mało, a ich ludzie chcieliby, aby pracowały one chętniej, szybciej, nie rozpraszały się, albo z drugiej strony spotykam tzw. psy reaktywne, pobudliwe, frustrujące się, niecierpliwe. Te dwa przeciwne bieguny spotykam z mojej pracy najczęściej.

Redakcja: Co poradziłabyś opiekunowi psa, którego „nic nie interesuje”, który nie chce się bawić, nie chce współpracować?

Paula Gumińska: Często oczekujemy, że psa coś konkretnego zainteresuje – nie korzystając z tego, co pies już ma! Oprócz jedzenia i zabawki, bardzo dużo używam w szkoleniu nagrody środowiskowej oraz nagrody socjalnej (choć nagradzanie poprzez kontakt z przewodnikiem, często trzeba najpierw wypracować). Na seminariach często mam psy o bardzo silnej potrzebie „robienia czegoś” – wąchania, tarzania się, witania się z ludźmi, eksploracji. Wszystkich tych czynności używam jako dodatkowy element wzmocnienia. Np. po krótkiej (1-1,5 min) sesji treningowej, w której wprowadzamy psu nowy sposób nagradzania jedzeniem, pies dostaje hasło na zakończenie pracy i razem z przewodnikiem może przejść się po placu treningowym, powęszyć, osikać ważne miejsca. Chodzi o to, aby nauczyć psa, że dostanie swobodny dostęp do czynności, które lubi czy miejsc, które go interesują, ale wcześniej króciutko popracuje z opiekunem.

Krótka rada? Naprawdę warto jest poświęcić trochę czasu i energii na to, by znaleźć odpowiednie sposoby nagradzania danego psa! To nie jest takie proste, nie wystarczy trzymać parówki w garści, aby pies „chodził jak w zegarku” – a to częste oczekiwanie początkujących przewodników. Wkładam miesiące pracy w to, aby pies naprawdę chciał zdobywać jedzenie z ręki, z miski, rozsypane w trawie, aby chciał bawić się zabawką. Nagrywam nasze zabawy i analizuję, w jaki sposób pies się szarpie, czy woli szarpanie czy rzucanie, sznurek czy piłkę. Dopiero, gdy dobrze poznam psa, zbuduję jego motywację, to aktywności, które sprawiają mu przyjemność, wykorzystuję jako nagrodę w treningu.

Redakcja: Czyli innymi słowy: „obserwuj swojego psa!”?

Paula Gumińska: Dokładnie. A do tego skontaktuj się z doświadczonymi osobami, które tej obserwacji cię nauczą. Idź na szkolenie, pojedź na warsztaty – pozwól trenerowi zobaczyć waszą pracę i nauczyć cię odpowiedniego rozumienia zachowań twojego psa! Dzięki temu będziesz mógł w przyszłości sam planować dalsze postępowanie. Ludzie często zaznaczają, że to niesamowite, że na podstawie obserwacji dwuminutowej zabawy człowieka z psem, potrafię wyciągnąć sporo wniosków na temat ich relacji i osobowości. Dla mnie to jest fantastyczne, sama też tak postępuje w przypadku moich psów – obserwuję, analizuję i wyciągam mnóstwo wniosków. W tym można się wyćwiczyć!

Redakcja: A co w przypadku psów, które chcą aż za bardzo?

Przede wszystkim zbudowanie komunikacji w treningu! Ułożenie sytuacji treningowej i dorobienie „słowniczka” do tej naszej rozmowy z psem. Mając psa zmotywowanego, często stajemy się „leniwymi przewodnikami”, którzy wychodzą z założenia, że wystarczy mieć w ręku tę ulubioną piłkę i to rozwiąże każdy problem. Tak nie jest! Pierwsze co należy zrobić w pracy z takimi psami, to wyczyszczenie komunikacji między przewodnikiem a psem. W pracy z psem reaktywnym, szybkim i nadmiernie zmotywowanym pojawia się nowa trudność. Psy zamknięte, niepewne siebie, jasno reagują na to, gdy przewodnik przesadzi w wymaganiach, postawi zbyt trudne zadanie – po prostu wycofują się wtedy i odchodzą. To skłania do refleksji. Natomiast psy bardzo silnie na coś zmotywowane często nie odmawiają pracy nawet w zbyt trudnych dla siebie warunkach. Niedoświadczony przewodnik będzie myślał, że wszystko jest okej. A będzie miał do czynienia z sytuacją, w której pies szarpie się ukochaną zabawką pomimo tego, że odczuwa niezwykle silny dyskomfort, a w jego głowie dzieją się straszne rzeczy. Dlatego tu również tak istotne są baczna obserwacja i uważność, aby umieć wyłapać moment, w którym dzieje się nie to, co trzeba.

Redakcja: Czy dość klasyczny podział motywacji na tę na jedzenie i na zabawkę jest według ciebie wciąż aktualny?

Paula Gumińska: Traktuję motywację na jedzenie jako tę najbardziej podstawową. To właśnie na budowaniu fundamentów, podstaw motywacji skupia się głównie moja praca, później zaś są one wykorzystywane przez opiekunów psów do ich docelowych aktywności – nie tylko sportowych, ale i tych związanych z życiem codziennym. W zasadzie w każdym psim sporcie, którego próbowałam, przydają się elementy „motywacji na żarcie”, choćby przy nauce bardzo szczegółowych zachowań. Praca na zabawkę przysparza zazwyczaj dużo więcej problemów – często spotykam psy, które nie chcą się bawić, nie chcą pracować na zabawkę i preferują jedzenie jako nagrodę. Pracujemy wtedy nad podkręceniem motywacji na zabawkę, choć to zależy zwykle od specyficznym potrzeb danego opiekuna psa – jeśli ktoś planuje trenować dogfrisbee, zabawka faktycznie ma tu duże znaczenie, natomiast jeśli komuś zależy po prostu na przywołaniu i ogólnej, codziennej relacji z psem, nie będzie wymagał fantastycznego aportu w rozproszeniach.

Redakcja: Zgodziłabyś się ze stwierdzeniem, że „na każdego psa jest jakiś sposób”?

Paula Gumińska: Myślę, że na każdego psa jest sposób, choć nie z każdego zrobimy mistrza świata. Psy mają swoje ograniczenia i z szacunku do nich, trzeba te ograniczenia brać pod uwagę. Bardzo często zdarza mi się pracować ze zwierzakami adoptowanymi, z nieznaną przeszłością, albo takimi, dla których obecny dom jest już którymś z kolei. Nie fair byłoby oczekiwanie, że z takiego psa zrobimy bezproblemowego zawodnika – jego historii i doświadczeniom należy się szacunek. Więc sposób jest na pewno na każdego, choć czasem to sposób nieoczywisty i wymagający kompromisów, na które przewodnik musi być gotowy.

Redakcja: Praca z adopciakami jest inna?

Paula Gumińska: Nie mam bardzo dużych osobistych doświadczeń z adopciakami. W pracy spotykam ich bardzo wiele, natomiast w życiu prywatnym od ponad roku mam adoptowaną suczkę i dzięki niej po raz pierwszy doświadczam prowadzenia i kształtowania takiego dorosłego psa. Warto mieć na uwadze, że pies, którego poznajemy w pierwszych tygodniach wspólnego życia, niekoniecznie jest takim samym psem, jakiego będziemy mieć za pół roku, po okresie zaadaptowania się. Gdy pies zaczyna czuć się bezpiecznie w nowym środowisku, często diametralnie zmienia się jego zachowanie – nie możemy być na 100% pewni psa, którego adoptujemy, nawet jeśli trafia do nas z fajnej fundacji czy domu tymczasowego.

Najważniejszy w pracy z takim zwierzęciem jest czas!

Sama sobie również musiałam uświadomić, że nie mogę oczekiwać od adoptowanego psa od razu tego, co od innych moich dorosłych psów – muszę podejść do tematu tak, jakby był to szczeniak, którego buduję od samego początku! A dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że pies ten ma już swój bagaż doświadczeń i nawyków.

Nie jestem zwolenniczką trzymania adopciaka w „bańce” – od początku wprowadzałam Ravkę do życia w stadzie, w mieście, do sportu, tylko robiłam to bardzo małymi kroczkami.

Redakcja: Ten szacunek dla ograniczeń i zaakceptowanie ich potrafi być bardzo trudne – mówię to jako opiekunka psa po przejściach…

Paula Gumińska: Co ciekawe, moment, w którym człowiek faktycznie zaczyna akceptować ograniczenia swojego psa, często staje się początkiem prawdziwego psiego rozwoju i stopniowego, naturalnego przesuwania granicy tych ograniczeń.

Jednak założenie, że każdego psa da się wyszkolić na wysokim poziomie, uważam za podejście mocno przedmiotowe. Opiekunowie potrafią mieć bardzo duży problem z zarządzaniem środowiskiem i sesją szkoleniową, zrzucając winę za niepowodzenie treningu na psa. Przychodzą potem do mnie narzekając, że pies jest „nie taki” – a okazuje się, że to „nie taki” trening, nie pies!

Redakcja: Czyli to właśnie zapewnienie komfortowych warunków do trenowania może być kluczem?

Paula Gumińska: Zmiennych może być bardzo wiele. Jednak warto sobie uświadomić, że jeśli chcemy brać psa w różne miejsca – na spacery, treningi, zawody, seminaria – to wśród tych wszystkich zmian, jedynym stałym elementem dla psa jesteśmy my. Jeśli więc, jako przewodnicy, zaczynamy zawodzić – frustrować się, zmieniać na każdym treningu nasze zachowanie i wymagania, nie mamy zbudowanej czytelnej komunikacji – to z punktu widzenia psa, ta jedyna „stała” w treningu również się rozjeżdża. Dla wrażliwych zwierząt jest to tragiczna sytuacja, bo brakuje im w codziennym życiu kogoś, komu mogą zaufać. Warunki treningowe mogą być zmienną, która „rozwala” psa.

Jednak zdarza się, że na motywację wpływa nie tylko to, co wydarza się na samym treningu, ale również sytuacje, które miały miejsce np. dzień wcześniej (np. wizyta u weterynarza). Silny wpływ mają też nasze emocje, które pies natychmiastowo wyczuwa. Pracując z psami, które docelowo mają startować w zawodach, skupiamy się na tym, aby te wszystkie zmienne naokoło miały dla nich jak najmniejsze znaczenie – natomiast to wymaga lat pracy, aby zwierzę było w stanie zaufać nam tak bardzo, odciąć się od wszystkich innych spraw i skupić jedynie na tym, co mamy wspólnie do zrobienia.

Redakcja: Pies „do sportu” a pies „do życia” – czy widzisz w tej kwestii jakieś różnice albo podobieństwa? Czy fantastyczny sportowiec ma szansę być również fantastycznym codziennym towarzyszem? A może jeden z tych obszarów należy odpuścić na rzecz rozwoju w drugim?

Paula Gumińska: Sama potrzebowałam czasu, aby dorosnąć do tego, że PO PIERWSZE żyję z moimi psami, a dopiero PO DRUGIE z nimi trenuję – natomiast mam akurat takie psy, które naprawdę potrzebują treningu do życia. Stymulacja psychiczna i współpraca z człowiekiem to ważne elementy, które dają im szczęście i zadowolenie. Myślę jednak, że w tej relacji: pies do sportu vs. do życia, nacisk na trenowanie daje wiele korzyści. Opiekunowie psów, które na co dzień przejawiają różne trudności w funkcjonowaniu, dzięki regularnym treningom potrafią lepiej zarządzać środowiskiem, a dzięki temu lepiej radzić sobie z problematycznymi zachowaniami.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że dobry pies sportowy nie może być jednocześnie dobrym codziennym towarzyszem – choć często trzeba włożyć sporo pracy, aby uzyskać równowagę. Mam aktualnie pięć psów, żyjemy w mieście, w bloku, wokół wiele się dzieje, a jesteśmy w stanie wszyscy spokojnie i szczęśliwie funkcjonować, choć nie wymagam od nich bycia pluszowymi zabawkami, kochającymi cały świat. Różnica w prowadzeniu psa sportowego jest taka, że docelowo trochę więcej się od niego wymaga. Np. jeśli ktoś po prostu ma psa, który nie lubi przebywać w izolacji, i brakuje mu zapału i chęci do trenowania tej umiejętności – po prostu układa sobie życie tak, aby tych sytuacji unikać. Ja, wiedząc, że moje psy będą brały udział w zawodach, seminariach, będą ze mną podróżować – jestem niejako zobligowana do dobrego wprowadzenia klatki i solidnej nauki odpoczynku w samotności. Zabieranie ze sobą psa, który w obcych miejscach spędzałby wiele godzin w stresie, przyklejony do mnie, byłoby z mojej strony po prostu niehumanitarne. Dlatego, zdając sobie sprawę z tego, że moje psy będą musiały sprostać większym niż przeciętnie wymaganiom, wkładam dużo więcej pracy w to, aby odpowiednio je do tego przygotować.

Redakcja: Wspomniałaś o zarządzaniu środowiskiem. Co masz konkretnie na myśli?

Paula Gumińska: Rozumiem to jako doprowadzanie do sytuacji, w których warunki, w jakich pracujemy, są dostosowane do możliwości naszych i naszego psa. Dla przykładu, jeśli mamy psa silnie reaktywnego w obecności rowerzystów czy biegaczy – i ten bodziec silnie wyprowadza go z równowagi – to nie idziemy do zatłoczonego parku oczekując, że wykona on tam wspaniały trening. Chodzi więc o umiejętność dostosowania warunków do tego, by z powodzeniem przeprowadzić proces treningowy. Często obserwuję, że niestety w przypadku psiaków miłych, które nikomu nie zagrażają, przewodnikom trudno przychodzi zarządzanie środowiskiem – niepowodzenia są bagatelizowane słowami: „on tylko chciał się przywitać” albo „szukał sobie tylko chleba w krzakach”. Sama miałam przez wiele lat psa agresywnego, który potrafił zrobić innym psom poważną krzywdę – gdybym w tym przypadku nie nauczyła się efektywnego zarządzania środowiskiem, sprawdzania go i przygotowywania go do treningu, moglibyśmy być dla kogoś innego zagrożeniem. To była niezwykła lekcja – ten pies ostatecznie startował ze mną w zawodach agility, gdzie nie mógł mieć na sobie nawet obroży – natomiast to wymagało czasu, wysiłku i bardzo uważnego dobierania sytuacji treningowych, podczas których stopniowo przesuwałam granicę trudności.

Redakacja: Z tego, co mówisz, wyłania się trochę nowy sposób patrzenia na pracę i życie z psem – oparty na akceptacji ograniczeń i możliwości oraz dawaniu psu pewnej wolności wyboru.

Paula Gumińska: Zawsze powtarzam, że lubię, gdy moje psy mają bardzo dużo swobody w codziennym życiu. Mają luźne spacery, mogą często poruszać się bez smyczy, w domu wszystkie żyją ze sobą w jednej przestrzeni, w której na dodatek leżą luzem zabawki. Myślę, że to właśnie włożenie wysiłku w wychowanie, pracę, budowanie komunikacji z psami, ostatecznie powoduje, że mogą mieć one więcej swobody i przyjemności. Przede wszystkim staram się kierować szacunkiem do psa, z którym pracuję, ale również do wszystkich wokół, których wspólnie spotykamy – chcę, aby moje psy nie były w żadnym stopniu kłopotliwe dla sąsiadów czy uczestników seminariów, w których bierzemy udział. Zachowanie moich zwierząt nie powinno być nigdy dla nikogo innego dyskomfortem.

Redakcja: Wydaje się, że najtrudniejsze dla nas jest pogodzenie się z faktem, że nasz pies „nie spełnia oczekiwań”. Staje się to też silnym napędem do podjęcia próby zmiany.

Paula Gumińska: Często jest tak, że nawet opiekunowie nastawieni na pracę sportową, zaczynają szukać pomocy w budowaniu podstaw dopiero wtedy, gdy na tym polu pojawiają się jakieś problemy. Dopóki pewne elementy nie przeszkadzają w osiąganiu określonego celu sportowego, nie pojawia się chęć ich przepracowania. Mimo, że rozmawiałyśmy wcześniej o odpuszczaniu i szacunku do ograniczeń i granic naszych zwierząt, muszę wspomnieć o zjawisku, które trochę mnie niepokoi. Jest coraz większa liczba osób, którym spodobały się psie sporty i jedynie na tej podstawie chcą natychmiast posiadać zwierzę z ogromnymi predyspozycjami sportowymi. Często mają już w domu jakiegoś psiaka, ale zakładają z góry, że on się nie nadaje – że aby w ogóle był sens zaczynać treningi, muszą kupić np. border collie. Sama zaczynałam przygodę sportową z bokserem w podeszłym wieku, który był postrachem osiedla. Kolejnym psem był już border collie, ale dołączył do nas dopiero wtedy, gdy bokser startował już w zawodach, mogłam spuścić go ze smyczy na spacerze czy zabrać na seminarium – miałam poczucie, że zrobiłam z nim wszystko, co mogłam, rozwinęłam się i nabrałam doświadczenia. Wtedy mogłam rozpocząć kolejną przygodę z psem, który miał do tego większe naturalne predyspozycje. Ta pierwsza szkoła życia pozwoliła mi również na docenienie natury border collie i możliwości, jakie przede mną otworzyła jego natura.

Redakcja: W ostatnich czasach intensywnie wzrasta liczba osób, która decyduje się na posiadanie psa. Czy jest jakaś „złota rada”, którą dałabyś każdemu początkującemu opiekunowi, niezależnie od tego, jaki ma plan na życie i aktywność ze swoim psem?

Paula Gumińska: Myślę, że oprócz dobrego rozeznania się w temacie adopcji czy hodowli, różnych ras i ich potrzeb, poszukać również polecanych trenerów w naszej okolicy i znaleźć osobę, której podejście do psów i ich szkolenia nam odpowiada. To będzie bardzo pomocne szczególnie dla osób początkujących, aby od początku unikać najczęstszych błędów. Natomiast w kontekście pracy i życia z psem, wróciłabym do tego, o czym już wspominałyśmy – warto jest nauczyć się obserwowania i rozumienia psich zachowań.

Oprócz standardowych pytań: „jak nauczyć psa siadania” czy „jak nauczyć psa zostawania samemu w domu”, warto jest pytać i uczyć się właściwej interpretacji działań naszego psa – aby nas one nie zaskakiwały i abyśmy potrafili na nie reagować. Budujcie solidne podstawy – sprawcie, by pies was lubił, lubił pracę z wami, wiedział, że zawsze macie w zanadrzu coś, co go interesuje i motywuje! A jeśli nie wiecie, od czego zacząć szkolenie, podpowiadam – każdą wolną chwilę od samego początku warto poświęcić na naukę przywołania i reakcję na imię! Pies, który lubi bawić się z człowiekiem i wie, jak ma na imię, to pies, którego jesteśmy w stanie nauczyć niemal wszystkiego – dlatego warto poświęcić na to energię. Spędzajcie razem czas, właśnie w ten sposób poznacie się najlepiej i stworzycie świetną relację!

Rozmawiała Małgorzata Wróbel

Reklama



Paula Gumińska
Prowadzi treningi sportowe z zakresu motywacji, dogfrisbee i podstaw agility. Zajmuje się również fizjoterapią psów (pracuje głównie z psami sportowymi, pracującymi) oraz treningiem dogfitness. Jest fizjoterapeutą, zoofizjoterapeutą, instruktorem fitness i nauczycielem wychowania fizycznego. Interesuje ją wszystko co kręci się wokół ruchu, sprawności, zdrowia i wspólnego, aktywnego spędzania czasu!

Podobne artykuły