SportObedience

Jak przygotować psa do zawodów obedience? Cz. 2

Czym zawody różnią się od treningu i jak sprawić, żeby wychodziło… nie tylko na podwórku?

Fot. TOMASZ SERUGA

Z poprzednich części dowiedzieliście się, jak ważna jest praca z psem nad poszczególnymi obszarami w obedience. Są to podstawy (m.in. motywacja, koncentracja, samokontrola, przechodzenie z wysokiego pobudzenia na niskie), detale i ćwiczenia, elementy zawodów oraz… łańcuchy zachowań. Dla wielu przewodników to najtrudniejszy element. Weźmy go zatem pod lupę.

Łańcuchy zachowań – pokochaj albo… nie startuj

Trenujesz dużo, wzmacniasz poszczególne części i cieszysz się z ich jakości. Jedziesz na zawody raz, drugi. Ale pomimo że psiak umie zadania, to coraz gorzej staruje. Przyczyn może być wiele, ale jeśli treningi z nagrodami odłożonymi w czasie nie zagościły na dobre w waszym kalendarzu, najprawdopodobniej to właśnie jest waszym największym niedociągnięciem.

Jak zacząć trenować łańcuchy? Przede wszystkim wdrażamy je do treningów stopniowo.

Wybierz 2–3 zachowania, które twój pies lubi. Mogą to być sztuczki. Gdy twój pies będzie rozgrzany, ale niezbyt jeszcze zmęczony, poproś go o wykonania łatwego dla niego zadania. Uciesz się, ale nie wyciągaj od razu nagrody! Wzmocnij dopiero kolejny element. W ten sposób powoli budujesz u psa ZAUFANIE, że nagroda pojawi się zawsze, ale niekoniecznie po każdym ćwiczeniu czy detalu.

Kolejną metodą, jaką polecam, jest przechodzenie na losowy system nagradzania w treningu detali. Przykładem może być trenowanie obiegania pachołka. Robiąc dwie, trzy powtórki nie wszystkie nagrodzę jedzeniem czy zabawką, ale czasem po prostu się ucieszę czy zaproponuję psu chodzenie przy nodze – dopiero za nie dostanie nagrodę. W ten sposób nie buduję w psiej głowie wielkich oczekiwań za dany element, a mniejsze tyczące całego treningu. Pies ma więc w głowie obrazek, że nagroda może pojawić się zawsze i wszędzie, ale… nie musi natychmiast.

Nagradzaj… pracą

Gdy budujemy wartość nagród – jedzenia i zabawek, przeplatając je robieniem poszczególnych detali, pracujemy (świadomie bądź nie) nad tym, że i ich wykonanie staje się dla psa bardzo atrakcyjne. Staram się wykorzystać to w treningu i dość często, po wykonaniu zadania, pozwalam psu rozkoszować się np. Pobiegnięciem do kwadratu, obiegnięciem pachołka, slalomem między nogami czy wskoczeniem na pobliską ławeczkę.

Nagroda socjalna i hasło przedłużające pracę

W poprzednich tekstach wspomniałam już o nagrodzie socjalnej. Warto poświęcić jej więcej uwagi, bo to ona odgrywa kluczową rolę w podtrzymaniu psiego zaangażowania pomiędzy ćwiczeniami. Jak ją zbudować, aby działała? Przede wszystkim nie myl nagrody socjalnej z… głaskaniem. Wiele psów tego nie lubi. Oczywiście uczę psa, aby mój dotyk był dla niego przyjemny, a masaż potrafił go wyciszyć, ale w formie nagrody po wykonanym zadaniu wykorzystuję tylko (aż!) swoje emocje. Po prostu pokaż swojemu psu, że jesteś z niego zadowolony! Na początkowym etapie łączę nagrodę socjalną z wydawaniem psu jedzenia, ale dopiero wtedy, gdy czuję, że pies jest „ze mną”. Z drugiej strony spotykam na swojej drodze psy, które na cieszenie się przewodnika reagują… frustracją. Wtedy znakomicie sprawdza się sygnał kontynuacji pracy.

W naszym przypadku jest to hasło „super”, po którym nigdy nie daję nagrody (jedzenia ani zabawki), ale pomagam psu wytrwać w zadaniu i dopiero na kolejne hasło „ok” wydaję nagrodę. Psi sportowiec szybko uczy się, że warto włożyć jeszcze trochę sił, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jest na dobrej drodze do nagrody.

Pięć nagród na cały przebieg

To ćwiczenie bardziej dedykuję naszej głowie niż psiej makówce. Schowaj do kamizelki tylko pięć smaczków, które wydasz psu podczas przebiegu na waszym „podwórku”. Dlaczego pracujemy w ten sposób? Ponieważ wielu z nas ma słabość do częstego nagradzania psa, ale wcześniej zaplanowania ilość smakołyków zmusi nas do rozsądnego ich wydawania. Oczywiście liczba pięć jest umowna. Jeśli masz psa, którego dopiero uczysz, większa ilość będzie bardziej niż wskazana, aby psiak nie odmówił pracy czy nie uczył się, że podczas przebiegów jest nudno. Z kolei, jeśli masz bardzo zaangażowanego w ćwiczenia psa, który dodatkowo się frustruje czy nadmiernie pobudza, pięciu smaczków możesz użyć do jego wyciszania. Dodaj również przerwy na wąchanie, odpoczynek czy żucie piłki. Zauważ, że całego treningowego przebiegu nie musisz wykonać w określonym przedziale czasowym. Jeśli pies potrzebuje przerwy, nagrody czy modyfikacji ćwiczenia – zrób to, żeby mu pomóc. Tylko pamiętaj, aby pomoce redukować stopniowo.

Checklista pracy pod zawody

Czy twój pies:
• Umie pracować na odłożoną w czasie nagrodę?
• Nie rozprasza się podczas przejść?
• Umie zaoferować ci pozycję przy nodze?
• Zna nagrodę socjalną?
• Umie pracować w nowym miejscu?
• Nie przejmuje się obcymi osobami w jego pobliżu?
• Umie czekać?
• Weźmie do pyska obcy koziołek, nie rozproszy się obcym sprzętem?

Czy ty:
• Umiesz jednocześnie skupić się na psie i słuchać tego, co mówi komisarz?
• Wiesz, jak wygląda każde ćwiczenie?
• Wiesz, jak rozgrzać i skupić na sobie psa?
• Jesteś świadomy, co możesz zrobić, a czego nie, aby nie stracić niepotrzebnie punktów?
• Umiesz zaakceptować to, że pierwsze starty mogą nie wyjść, bo i ty, i twój pies musicie zdobyć doświadczenie?

Jeśli na wszystkie pytania odpowiedziałeś: „tak”, to jedź na zawody i baw się dobrze!

Elementy zawodów – znajdź wszystkie różnice

Co jeszcze, oprócz braku nagrody typu jedzenie i zabawki, nowego miejsca i obcych ludzi wokół, różni zwyczajowy trening od startu w zawodach? Sprzęt! Inny kolor, kształt i wielkość pachołków, inne znaczniki czy wreszcie obcy koziołek, który pies ma przynieść, może robić mu różnicę. Wiele osób, trenując nie używa nigdy znaczników czy nie ogradza miejsca treningu taśmą. A na zawodach te elementy to kolejne różnice, jakimi obciążajmy psa. Startując w zawodach treningowych lub debiutując na oficjalnych, zaobserwuj wszystko to, co jest dla ciebie inne. Wyśledź te elementy i zniweluj! Im mniejsze różnice, tym większa szansa na pokazanie tego, co naprawdę umiecie.

Overy – czyli niech żyje kreatywność

Kolejnym arsenałem, jakim dysponujemy, jest trenowanie trudniejszych wersji danego ćwiczenia niż to, które pies będzie wykonywał na zawodach. Dzięki temu pies uczy się, że oficjalne wersje nie są takie trudne. Zdobywa również więcej doświadczenia i informacji o danym ćwiczeniu. Przykładem może być tutaj trenowanie aportu. W klasie 1. pies ma za zadanie wytrzymać wyrzut przez przewodnika drewnianego koziołka, a następnie na komendę po niego pobiec, złapać i jak najszybciej przynieść, po czym dostawić się do nogi i stabilnie trzymając, oddać na pierwszą komendę.

Trenując z psem trudniejsze wersje, możemy zamiast koziołka dać mu do trzymania jego zabawkę, ołówek czy nawet… kiełbaskę. Wybieranie koziołka spośród wyłożonych wcześniej przedmiotów upewni nas, że pies wie, co jest istotą zadania. A wytrzymywanie wyrzutu możemy trenować na rozrzucanych we wszystkie strony smakołykach lub zabawkach. A jaką inną wersję możemy mu zaproponować, gdy trudno mu się z aportem dostawiać do nogi? Rozwiązaniem na przećwiczenie tego elementu jest poproszenie go o zrobienie jakiejś sztuczki czy obiegnięcia pachołka, oczywiście trzymając jakiś przedmiot w pysku.

Zaprzyjaźnij się z komisarzem

Aby cały przebieg był płynny, jedną z najlepszych rad, jakich mogę ci udzielić jest… rób treningowe przebiegi bez psa, ale za to z komisarzem! Zawody to wielkie wyzwanie, również dla nas. Jeśli skupiasz się na tym, jak prowadzi cię komisarz, nie zostaje ci już zbyt wiele uwagi dla psa i odwrotnie. Jeśli twój psiak potrzebuje nieustannej kontroli, prowadzenia, wołania, wszystko zaczyna się sypać. Dlatego zdejmij z siebie i psa kolejne obciążenie i naucz się, jak automatycznie podążać za wskazówkami komisarza. Osiągniesz to tylko wtedy, gdy komisarz (nawet nagrany i odtwarzany) będzie wplatany w wasze treningi podobnie jak ćwiczenie koziołka, kwadratu czy chodzenie przy nodze.

Pamiętaj również, że komisarz to twój przyjaciel na ringu. On jest po twojej stronie. Zawsze możesz się do niego zwrócić, gdy masz jakieś wątpliwości.

Czytaj regulaminy i oglądaj przebiegi, aby zasady obedience mieć w małym paluszku. Dzięki temu nic cię nie zaskoczy, a oceny sędziego nie będą dziwić.

Kontrola czy odpowiedzialność?

Pamiętam, gdy po raz pierwszy startowałam na zawodach z Kajem. Chyba najbardziej przerażało mnie to, że nie czułam, że mam nad zachowaniem psa 100% kontrolę, a zaraz po tym fakt, że ktoś będzie mnie prowadził po ringu. Teraz punkt nr 1 załatwiam dobrym wyszkoleniem swojego czworonoga oraz zrozumieniem i zaakceptowaniem, że podczas przebiegu kontrolę mogę mieć tylko nad… sobą. Dlatego wynajduję sobie zadania, nad którymi czuwam, jak np. prosta sylwetka, łapanie kontaktu z psem podczas przejść czy głębokie oddechy. Resztę zostawiam… psu. W końcu to też jego zawody, również jego odpowiedzialność. Jesteśmy przecież teamem, prawda?

Fot. TOMASZ SERUGA

Dobre przygotowanie to połowa sukcesu

Zawsze staram się przygotować siebie i psa najlepiej jak potrafię. Wiem, co jest naszym słabym punktem i nie łudzę się, że „a może wyjdzie”. Prawda jest taka, że obedience jest wymagającym sportem i jeśli ze startami chcesz poczekać, aż wszystko przepracujesz, to… pomyśl o dogtrekkingu! Nie namawiam na to, aby jechać z nieprzygotowanym psem, ale jeśli wiesz, że brakuje wam kilku elementów, to jedź na zawody po doświadczenie i po weryfikację kierunku, w jakim zmierza wasz trening. Średnio miesiąc przed zawodami zaczynam stawiać bardziej na łańcuchy zachowań, kosztem detali. Sprawdzam, czy pies nie gubi się, gdy pracuje w nowym miejscu. Dwa, trzy dni przed zawodami drukuję mapkę dojazdu z hotelu na miejsce, dowód opłaty czy paszport psa. Szykuję klatki, smakołyki oraz plan dnia zawodów, czyli co zrobię po przyjeździe. To daje mi poczucie panowania nad sytuacją. Nigdy nie oglądam innych przebiegów, ponieważ to skutecznie podnosi poziom stresu. Za to skupiam się na sobie i psie, aby go dobrze przygotować i wynieść jak najwięcej z tej lekcji.

Zawody – kierunek, w którym podążacie

Startując na zawodach, staram się przede wszystkim być „tu i teraz” wraz z moim psem. Wiem, że gdzieś tam w przyszłości jest nasz najlepszy przebieg. Do niego dążymy i każdy trening, każde zawody to lekcja, którą musimy odrobić, aby się do niego przybliżyć. Start to również wskazówka, czy zmierzamy w dobrą stronę. Nie traktuj więc treningu czy zawodów jako porażki, a jako informację, co jeszcze trzeba zrobić. Tylko wtedy będziesz mógł w pełni cieszyć się z każdego startu. Bo każdy udział w zawodach to prawdziwe święto dla obimaniaków. Życzę ci wiele uśmiechu na zawodach!

Reklama



trenerka psów Magdalena Łęczycka - Mrzygłód
Mgr inż. zootechniki, behawiorysta zwierzęcy COAPE, instruktor szkolenia psów, instruktor obedience. PT, Obi, IPO i Agility z Kajem. 29 miejsce na Mistrzostwach Świata Obedience z Zuko (2016). Vice Mistrz Polski Obedience 2015 z Zuko. Autorka książek „Jak to ugryźć? Czyli pies w domu” oraz „Na psa urok!”.

Podobne artykuły