Awersja w szkoleniu psów – czy jest dla niej miejsce?
O emocjonalnym podłożu niepożądanych zachowań, sposobach na ich wygaszanie i o tym, czy metody awersyjne naprawdę działają szybko i skutecznie – opowiadają behawioryści Piotr Wojtków i Zosia Zaniewska-Wojtków.
Red: Jak możemy krótko scharakteryzować pojęcie „metody awersyjne” w szkoleniu psów?
Pojęcie „awersja” czy „zniechęcenie” jest bardzo ogólne i bardzo często przeplata się ono w treningu, nawet tym opartym głównie na nagradzaniu psa. Z jednej strony bowiem zachęcamy psa do powtarzania zachowań, które nam się podobają, z drugiej zaś staramy się go zniechęcić do prezentowania tych, które chcemy widzieć jak najrzadziej w jego repertuarze. Jednak ujmując to najogólniej, nieco potocznie, za metody awersyjne uważa się te metody, które bazują na bodźcach awersyjnych, czyli dodawaniu nieprzyjemnego dla psa impulsu w momencie występowania zachowania, który ma go zniechęcić do danej czynności. Najczęściej takimi impulsami są: krzyk, dotyk, szarpnięcie smyczą, używanie kolczatki czy impulsów indukcyjnych np. poprzez stosowanie obroży elektrycznej.
Red: W tzw. „szkoleniu pozytywnym” korzysta się z kary, polegającej na odebraniu lub niepodaniu psu czegoś, na czym mu zależy – co oczywiście również wywołuje w psie jakiś rodzaj stresu. Można chyba jednak stwierdzić, że metody awersyjne różni stopień intensywności dyskomfortu, jaki przeżywa pies prezentujący zachowanie niepożądane?
Oczywiście. My, szkoląc psy, bazujemy na motywowaniu ich i nagradzaniu pożądanych zachowań. Staramy się jak najdokładniej wytłumaczyć psom, o jakie zachowania nam chodzi i czego od nich oczekujemy, aby zminimalizować poziom frustracji i stresu. Cały świat nowoczesnego szkolenia psów podąża właśnie w tym kierunku – zwracania szczególnej uwagi na aspekt emocjonalny zwierząt. Wciąż dyskutujemy o tym, w jaki sposób różne metody zniechęcające do danego zachowania wpływają na samopoczucie psów. Metody oparte o bodziec awersyjny oprócz tego, że wywołują wyższy poziom stresu, są skorelowane z takimi emocjami jak strach, obawa, czasem nawet przerażenie (jeśli bodziec jest zbyt silny) i to jest naszym zdaniem największe ryzyko, jakie niosą ze sobą tego typu działania.
Red: Częstym argumentem za stosowaniem metod awersyjnych jest to, że szybko możemy zauważyć ich skuteczność. Słyszy się czasem głosy mówiące, że praca oparta np. o nagradzanie jedzeniem, ciągnie się w nieskończoność, podczas gdy jeden krzyk czy szarpnięcie przynosi natychmiastowy efekt. Jak to się dzieje i czy to naprawdę jest efekt, do którego dążymy?
Każdy żywy organizm na początku dąży do tego, aby poczuć się bezpiecznie. Wyobraźmy sobie sytuację, w której na ulicy spotykamy bandę agresywnych chuliganów – naturalnym odruchem będzie próba uniknięcia spotkania z nimi, oddalenia się od potencjalnego zagrożenia. Jak już wspomnieliśmy, bodziec awersyjny bazuje na strachu, którego organizm usiłuje jak najszybciej się pozbyć. Pies próbuje uniknąć bodźca awersyjnego, dlatego efekt jest widoczny właściwie od razu. Warto jednak wiedzieć, że efekt wywołany strachem nie będzie tak trwały jak ten, który osiągniemy poprzez wielokrotne wzmocnienie zachowania za pomocą nagrody. Istnieje coś takiego, jak „paradoks unikania”. Stosując narzędzia awersyjne sprawiamy, że niepożądanie zachowanie bardzo szybko zaczyna znikać z repertuaru psa, paradoks polega jednak na tym, że jeśli bodziec awersyjny przestanie być konsekwentnie powtarzany, zachowanie to zaczyna do repertuaru wracać. Można to porównać do reakcji kierowców na fotoradar – wszyscy zwalniają przed fotoradarem, gdy jednak dowiedzą się, że jest on nieczynny, przestają kontrolować prędkość w tym miejscu.
Dlatego najlepiej jest pracować tak, by pies rozumiał, dlaczego warto się zachowywać tak, a nie inaczej, niż opierać się na awersyjnym wygaszaniu jakiejś reakcji.
Red: Warto chyba również wziąć pod uwagę inny wariant – w którym pies o mocniejszym temperamencie zareaguje na strach czy ból nie unikaniem, a np. agresją w stosunku do zadającego je opiekuna?
Agresja jest zachowaniem, wynikającym niemal zawsze ze strachu czy niepokoju połączonego ze złością. Często zachowania agresywne nie kojarzą nam się ze strachem, jednak są to właśnie strategie radzenia sobie w sytuacji zagrożenia. My tu widzimy jednak przede wszystkim inne problemy. Bodźce awersyjne nie dają psu informacji o tym, w jaki sposób powinien się zachować. Jeśli pies nie wie, co zrobić w trudnej dla niego sytuacji, zaczyna odczuwać frustrację, a rosnący poziom frustracji prowadzi do złości czy nawet wściekłości. Wiele zależy od poziomu wrażliwości psa – dla niektórych osobników szarpnięcie smyczą jest bodźcem zbyt słabym, by wywołać strach i wtedy nie ma mowy o efekcie wygaszenia danego zachowania.
Red: Czyli wpadamy tu w pułapkę, kiedy to pies dostaje od opiekuna nieprzyjemne odczucie, a jednocześnie nie wie, jakim innym zachowaniem zastąpić to niepożądane…
Wielu szkoleniowców stosujących metody awersyjne tłumaczy, że mają one służyć jedynie przerwaniu problematycznego zachowania, później natomiast pies jest nagradzany za zachowanie poprawne. Zwróciłbym jednak uwagę na to, że jeśli najpierw pies odczuwa dyskomfort, późniejsze zjadanie smakołyków będzie dla niego raczej rozładowywaniem napięcia niż osiąganiem przyjemności. Aby poziom stresu w organizmie opadł, a zwierzę poczuło się spokojnie i bezpiecznie, musi minąć trochę czasu. Wróćmy do naszego przykładu, z agresywnymi chuliganami. Jeśli uda nam się uniknąć spotkania z nimi, to dopiero po pewnym czasie, gdy naprawdę się oddalimy i upewnimy, że nikt za nami nie idzie, tętno zaczyna nam zwalniać, oddech się wyrównuje, poziom kortyzolu (hormonu stresu) opada i jesteśmy znów w stanie wrócić myślami do czegoś przyjemnego. Analogicznie, jeśli pies bezpośrednio po doświadczeniu bodźca agresywnego dostaje piłkę czy smakołyki, to najczęściej będzie za ich pomocą rozładowywał napięcie związane z tą sytuacją – posłużą mu one jako strategia radzenia sobie ze stresem, a nie aktywacja układu nagrody, przyjemności.
Red: Wydaje mi się, że często po metody awersyjne sięgają opiekunowie dużych i silnych psów, sfrustrowani ciągle powtarzającymi się zachowaniami problemowymi, nad którymi trudno jest im zapanować. Z tego, co mówicie, warto ich jednak przekonywać do szkolenia opartego na nagradzaniu, które może wymaga więcej czasu, ale daje pewniejszy i bezpieczniejszy efekt. A może jednak są sytuacje w których warto sięgnąć po bodźce awersyjne?
Wspomniałaś o bardzo istotnym czynniku, jakim są ludzkie emocje. Jako behawioryści zwracamy bardzo dużą uwagę na to, co przeżywa opiekun psa. Stosowanie awersji jest często formą wyładowania złości. Problematyczne zachowanie psa jest również dla nas źródłem napięcia, a krzyk czy szarpnięcie sposobem na jego chwilowe rozładowanie i poczucie ulgi – tym samym my również wpadamy w niebezpieczną pętlę uzależniania się od awersji. Dlatego w naszej pracy dużą wagę przywiązujemy do tego, by pokazywać opiekunowi alternatywne sposoby samoregulacji, radzenia sobie ze swoimi trudnymi emocjami, np. poprzez pracę z oddechem. W ten sposób łatwiej jest zapanować nad swoim własnym stresem, który te „paskudne” psie zachowania potrafią wywołać. Jako behawioryści nie oceniamy naszych klientów – wiemy i rozumiemy, że każdy ma prawo zezłościć się na swojego psa. Sami złościmy się na naszego psa czy nasze dzieci! Mamy natomiast świadomość, że w takich sytuacjach możemy szybko sięgnąć po różne strategie, które pozwolą nam wyregulować te trudne emocje, bez szkody dla zależnych od nas istot – choć każdemu zdarzy się od czasu do czasu zachować się zbyt impulsywnie. Nie jesteśmy jednak zwolennikami świadomego stosowania bodźców awersyjnych w pracy z psami.
Red: Słyszy się czasem, zazwyczaj w kontekście konkretnych ras czy typu psów: „to jest twardy pies, z nim nie da się pracować inaczej”. Czy psy o mocnej osobowości, możemy skłonić do współpracy opierając się o szkolenie bazujące na metodach pozytywnych?
Nie chciałbym nazywać tego typu szkolenia „metodami pozytywnymi” – nie jest to trafne określenie. Bazujemy raczej na rozumieniu emocji, które pies przeżywa w rożnych sytuacjach. Za każdym zachowaniem, nawet u psów ras z natury bardziej impulsywnych, reaktywnych, stoją pewne emocje. Zastanawiamy się więc w jaki sposób rozwiązać problem emocjonalny psa, skupiamy się na tym, co czuje i jak pomóc mu poczuć się lepiej – bo zachowanie jest jedynie manifestacją wewnętrznego stanu zwierzęcia.
Red: Czy możecie podać jakieś przykłady?
Dlaczego pies zjada jedzenia znalezione na spacerze? Może to mieć podłoże w przyjemności, którą pies odczuwa wyszukując na dworze przeróżne znaleziska, ale może to również wynikać z nadmiernego stresu, który zwierzę przeżywa – wtedy zjadanie jest kompulsywne, natarczywe i wiąże się z próbą rozładowania napięcia. Wtedy rozwiązaniem będzie pomoc psu w obniżeniu stresu, poradzeniu sobie z trudnym dla niego otoczeniem, przedstawienie mu alternatywnych metod obniżania poziomu emocji – jak widać działania zupełnie nie skupiają się wtedy wokół tego „problematycznego” zachowania. Warto spojrzeć na to, co robi pies, w szerszym kontekście – być może ma ono drugie dno, a problem leży zupełnie gdzie indziej.
Jeśli mówimy np. o szczekaniu na obce osoby, warto poobserwować czy w większej odległości od tego człowieka pies będzie próbował innych strategii poradzenia sobie z tą sytuacją. Bardzo często jest tak, że pies widząc niepokojący go obiekt sztywnieje i zatrzymuje się. Opiekun natomiast chce kontynuować spacer idąc wybraną z góry ścieżką i niejako zmusza psa do zmniejszenia odległości, na co pies nie jest gotowy. A może, gdyby zamiast tego wydłużyć linkę, odejść na bok i zachęcić pupila, aby zszedł na trawnik czy inną ścieżkę, udałoby uniknąć sytuacji oszczekiwania. Praktycznym pytaniem, które warto sobie zadać, jest: „co pies robił chwilę przed wystąpieniem niepożądanego zachowania?”.
Trzecim przykładem niech będzie ciągnięcie na smyczy. Kiedyś próbowaliśmy eliminować takie zachowanie za pomocą tzw. „metody drzewka” – gdy pies ciągnął, opiekun zatrzymywał się i czekał, aż pies poluzuje smycz, dopiero wtedy kontynuując spacer. Zauważyliśmy jednak, że to nie daje dobrych rezultatów. I nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że ciągnięcie na smyczy też najczęściej jest jedynie objawem trudności, jakie pies przeżywa podczas spaceru – to może być strach związany z jakimś obiektem (np. ruchliwą ulicą, obcym psem), strach skojarzony z danym miejscem (np. kiedyś wybuchła tu petarda, której pies się wystraszył), zbyt wysokie pobudzenie np. związane z natłokiem bodźców w mieście, itp. I tu znów naszą rolą jest wsparcie psa w powrocie do równowagi emocjonalnej, a nie wyeliminowanie samego zachowania.
Red: Co w takim razie z narzędziami, które są dostępnie w zasadzie na wyciągnięcie ręki – mowa tu o kolczatkach, kantarach, dławikach – akcesoriach, które często są reklamowane zupełnie początkującym opiekunom psów, jako „szybkie i magiczne rozwiązanie ich problemów”?
Aktualnie nie jestem zwolennikiem korzystania z tego typu narzędzi. Kilkanaście lat temu stosowałem w swojej pracy tzw. „obroże uzdowe”, ale zauważyłem, że są one źródłem dużego stresu u psów, a do tego nie dają im możliwości rozwiązania różnego rodzaju problemów. Kiedyś podchodziłem bardziej instrumentalnie do szkolenia psów – jedne zachowania chciałem wzmocnić, inne wygasić, oczekując, że to właśnie będzie odpowiedni sposób modyfikacji reakcji psa. W pewnym momencie doszedłem jednak do ściany, kiedy metody te przestawały przynosić efekty. Teraz opieram się przede wszystkim na rozpoznaniu tego, jak pies czuje się w danej sytuacji i staram się pomóc mu lepiej poradzić sobie z tym stanem. Dzięki temu, że otworzyłem się na tego typu działania, widzę dużo lepsze efekty mojej pracy, mam też w sobie zdecydowanie więcej luzu i większy wachlarz metod, po które sięgam. Trzeba pamiętać, że emocje takie jak strach, złość, frustracja, to emocje, które się warunkują. Jeśli pies przeżył coś bardzo nieprzyjemnego, to jest to trwale zapisane w jego pamięci i bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe jest wymazanie tego wspomnienia i reakcji na nie.
Red: Czyli dla awersji nie ma dobrego miejsca?
Jest dla niej czasem wytłumaczenie, właśnie w kontekście trudnych emocji, z którymi opiekun nie potrafił poradzić sobie inaczej. Natomiast każda taka sytuacja powinna wywołać refleksję: „czy mogłem zachować się inaczej?”. Niech to będzie dla nas wskazówka, że znaleźliśmy się w miejscu, w którym należy poszukać wiedzy, wsparcia i innych rozwiązań trapiących nas problemów.
Rozmawiała Małgorzata Wróbel