Pierwszy spacer szczeniaka
Czy szczeniak nam wszystko wybaczy? Jak reagować na przechodniów, psy i liczne miejskie wyzwania? Jak znaleźć równowagę pomiędzy kwarantanną a socjalizacją i czy receptą na stres może być dobra relacja – odpowiada zoopsycholog Agnieszka Penkala
MW: Nadchodzi ten czas, aby nasz wyczekany, wymarzony szczeniaczek wybrał się na pierwszy w życiu spacer. Wychodzimy więc razem na osiedlowy trawnik. Co jest pierwszą rzeczą, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, aby to doświadczenie było jak najlepsze?
AP: Przede wszystkim należy pamiętać o kwestii bezpieczeństwa – i tu już zaczynają się pierwsze schody. Weterynarze zalecają bowiem, aby szczeniaczki nie opuszczały domu przed przyjęciem trzech szczepień oraz odbyciem kwarantanny. Niestety tak długi czas spędzony w domu, to z punktu widzenia potrzeby socjalizacji, strata niezwykle ważnego okresu rozwoju psa. Jeśli mieszkamy w centrum miasta, gdzie codziennie spotykamy mnóstwo obcych psów i otaczają nas niezwykle brudne trawniki, to wychodzenie na dwór z niezaszczepionym szczeniaczkiem jest bardzo ryzykowne. Co zatem zrobić? Można spróbować zabrać psiaka samochodem gdzieś za miasto, gdzie skupisko innych psów jest zdecydowanie mniejsze – choć ryzyko zarażenia parwowirozą wciąż pozostaje. Możemy też wziąć psiaka na ręce czy do torby i przespacerować się z nim, ograniczając mu bezpośredni kontakt ze środowiskiem. Dzięki temu szczeniak ma szansę przyzwyczaić się do widoku samochodów, obcych ludzi i innych elementów miejskiego zgiełku.
MW: Pierwsze spacery z małym, uroczym pieskiem, kojarzą mi się z tłumem obcych ludzi, którzy koniecznie chcą go pogłaskać czy pokazać dzieciom oraz podbiegającymi osiedlowymi psami, chętnymi, by poznać „nowego”. Jak radzić sobie w takich sytuacjach?
AP: Jak mantrę powtarzam hasło, które warto zapisać sobie w głowie wielkimi literami: „CHROŃ SWOJEGO SZCZENIAKA”. Takie sytuacje w dużym natężeniu mogą naszego psa przytłoczyć i po prostu przestraszyć – a młody, niedoświadczony jeszcze organizm, zamiast zaakceptować taki stan rzeczy, może się go zacząć po prostu bać. Warto uważać na nadmiar bodźców – tutaj niezwykle przydatna staje się wiedza o psiej komunikacji.
Szczeniaki są często bardzo otwarte na nowe doświadczenia, reagują emocjonalnie, merdają ogonami, ciągną do wszystkiego i wszystkich. To jednak wcale nie oznacza, że czują się dobrze – w ten sposób pokazują one światu, że są bezbronne i nieszkodliwe, więc nie trzeba robić im krzywdy. To postawa poddańcza, pozwalająca uniknąć np. agresji, jednak ludzie bardzo często interpretują ją jako wielką radość.
Niedawno miałam przypadek suczki, która aktualnie reaguje na wiele bodźców agresją. Opiekunowie wspominali, że jako szczeniak cieszyła się ze wszystkiego tak bardzo, że kładła się na podłodze i sikała – to dla mnie, jako zoopsychologa, jest już informacja, że wcale nie mieliśmy wtedy do czynienia z radością i miłością, tylko dużym napięciem i strachem. Te emocje aktualnie przerodziły się właśnie w rodzaj agresji obronnej. Szczeniak nie jest dobrem publicznym, którego wszyscy mogą bezkarnie dotykać – młody piesek wiele nam wybaczy, jednak wspomnienia zostają w nim na długo i mogą przerodzić się w niechęć do kontaktu z obcymi.
MW: Nie da się jednak ukryć, że sytuacje, w których sympatyczny przechodzień zaczyna zachwycać się naszym szczeniakiem i wyciągać do niego ręce, jest dość trudna. Co odpowiadać na pytania „czy można pogłaskać?”?
AP: Ja zawsze odpowiadam pytaniem: „a po co?”. Po co zupełnie obca osoba ma dotykać mojego psa, dla którego tak intensywny kontakt z nią nie jest wcale przyjemny? Im dłużej przyglądam się psom, tym bardziej widzę, że kontakt fizyczny jest dla nich bardzo ważny i miły – ale tylko z osobami, które znają i lubią! Oczywiście szczeniak powinien mieć możliwość poznawania ludzi, dowiedzenia się, jak zachowują się nasze ręce, doświadczenia sytuacji, w których człowiek pochyla się nad nim. Nie możemy nadmiernie chronić młodego psa przed wszystkim, ale obserwujmy jego samopoczucie i interweniujmy, gdy kontakt jest zbyt nachalny. Jeśli pies sam wykazuje inicjatywę, śmiało podchodzi do obcego człowieka, pozwólmy mu na to. Jednak nie przedłużajmy nadmiernie tych sytuacji i unikajmy wpędzania psa w obowiązek kontaktu z każdym, kto tylko ma na to ochotę. Później może to bowiem skutkować dorosłym psem, który w parku podbiega do każdego, z każdym wylewnie się wita i wcale nie jest to dla niego przyjemne – to raczej próba „odbębnienia” obowiązku, do którego został on przyzwyczajony, a który rodzi napięcie.
Oczywiście żyjąc w dużym mieście zależy nam na tym, by pies akceptował obcych, nie bał się ich, pozostawał obojętny wobec bodźców, które pojawiają się codziennie w miejskiej przestrzeni. Jednak nie musi być wcale wobec nich wylewny.
MW: Do niedawna powszechnie panującym mitem było stwierdzenie „pieski muszą się przywitać”. Teraz, w związku z większą edukacją, pojawił się podobny, choć mądrzej nazwany „pies musi się socjalizować”.
AP: Opowiem kolejną historię z mojej praktyki. Pewna dziewczyna podeszła do tematu socjalizacji psa bardzo poważnie i nie chciała absolutnie niczego zaniedbać. Podchodziła z nim więc do każdego napotkanego psa, aby przywitał się i uczył komunikacji. Niestety ostatecznie pies… nabawił się okropnej fobii i reagował histerycznym szczekaniem widząc psa już z daleka, spodziewając się, że zostanie znów zmuszony do kontaktu z nim.
W socjalizacji nie chodzi o to, by spotkać się ze wszystkimi psami na świecie. Jej celem jest to, aby pies umiał się dobrze zachować mimo obecności innych psów i potrafił je po prostu obojętnie zaakceptować. Wyobraź sobie, że masz ochotę przespacerować się po parku, ale masz wyuczony schemat, że musisz przywitać się ze wszystkimi ludźmi, którzy również tam spacerują. Wszystkimi, niezależnie od tego czy znasz ich, czy nie, czy budzą twoją sympatię, czy niepokój. Idziesz więc, zatrzymujesz się co chwilę i każdej kolejnej osobie mówisz „dzień dobry!”, przedstawiasz się i tłumaczysz, że jesteś bardzo miłą osobą. Czy to byłby dla ciebie relaksujący spacer? I po co miałabyś w ogóle to robić?
Spójrzmy przez ten pryzmat na nasze psy. W sytuacji bezpośredniego spotkania, wiele zwierząt wchodzi w tzw. strategię flirtu. Wygląda to tak, jakby pies chciał się bawić, a tak naprawdę jest to sposób na radzenie sobie z ogromnym stresem. Wracając do naszej metafory, to tak, jakbyś rozmawiając z kolejną obcą osobą w parku doświadczyła bardzo dużego stresu i zaczęła wygłupiać się lub nerwowo śmiać, nie wiedząc jak inaczej sobie poradzić. Wielu ludzi pewnie pomyślałoby, że jesteś bardzo towarzyską, pozytywną osobą. A to byłby mechanizm obronny, który stosujesz, bo we własnej głowie jesteś przekonana, że MUSISZ porozmawiać z każdym – nawet jeśli to dla ciebie trudne, a na dodatek bez sensu.
Uczymy szczeniaki pędzić od jednego psa do drugiego, przed każdym w dużych emocjach wykonywać swój „taniec” i to staje się ich obsesją. Gdy natomiast zaczynają dorastać i stają się coraz silniejsze, flirt może przerodzić się w inne formy radzenia sobie z tym stresem. I tak dorosły pies, przekonany, że musi podejść absolutnie do każdego, robi to, ale nie tańczy już „wesoło” a zaczyna się bić. W ten sposób, często nieudolne próby socjalizacji szczeniaka, prowadzą ostatecznie do zachowań agresywnych.
MW: Coraz powszechniejsze w miastach stają się psie wybiegi. Może to jest dobre miejsce do tego, żeby nasz szczeniak swobodnie pobawił się z innymi psami?
AP: Młode psiaki oczywiście potrzebują kontaktów z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Potrzebują zabawy, zapasów, gonitwy, zabaw w polowanie. Jeśli mamy szczęście i na takim wybiegu spotkamy naprawdę fajnego psa, to rzeczywiście może być z tego świetna interakcja. Problem polega jednak na tym, że za furtką często spotykamy grupę psów, które zdążyły stworzyć już pewną tymczasową społeczność – wprowadzamy więc naszego niedoświadczonego szczeniaka w ustanowioną ekipę, która może go przyjąć na bardzo wiele sposobów. Niezwykle często byłam świadkiem sytuacji, w których nowy zwierzak stawał się natychmiast ofiarą dla całej reszty – był zmuszony do ciągłego uciekania, podczas gdy ekipa polowała na niego w najlepsze.
Wbrew przekonaniom wielu osób, to nie jest fajna zabawa, tylko realne zagrożenie, z którym jeden z psów musi się mierzyć.
MW: Czyli na taki wybieg lepiej jest wybrać się z kimś, kogo już znamy i wiemy, że psy spędzą wspólnie fajny czas?
AP: To dobre rozwiązanie. Oczywiście wielu psiarzy spotyka się zupełnie przypadkowo i z tego też potrafią powstać wielkie psie przyjaźnie. Jednak psy są bardzo różne i musimy wziąć pod uwagę, że nasz szczeniak nie będzie w stanie świetnie bawić się z każdym i z każdym stworzyć bezpieczniej, równorzędnej relacji. Pamiętajmy też, że nawet jeśli dwa szczeniaki kumplują się od samego początku, w czasie dojrzewania ich kontakty mogą ulec pogorszeniu – np. gdy oba z nich staną się dość silnymi i nieustępliwymi psami. To zupełnie normalna sytuacja.
Innym bardzo istotnym elementem prawidłowej socjalizacji są spotkania szczeniaka z fajnymi, dorosłymi psami, które w mądry sposób będą potrafiły nauczyć go szacunku do starszych i kulturalnego zachowania. Takie wartościowe nauki jednak mają miejsce najczęściej podczas regularnych spotkań „jeden na jeden”, nie zaś w wielkim stadzie psów, puszczonych luzem na wybiegu.
MW: Modne ostatnio stały się spotkania dużych grup psów jednej rasy…
AP: To jest prawdziwy dramat. Przypadkowo spotyka się tam jednorazowo naprawdę wiele psów, ich opiekunowie cieszą się, że mogą „wybiegać się w swoim gronie”. Widziałam to niejednokrotnie – dochodzi tam do przemocy, obrony zasobów, emocje szaleją i powodują niespotykane w innych sytuacjach zachowania. Niektóre psy zaczynają się między sobą bić, inne uciekają, jeszcze inne nie chcą nawet patrzeć na resztę, przez co uwrażliwiają się na widok psów w ogóle.
Bywa jednak i tak, że nieduża grupa świadomych opiekunów dobiera psy, które naprawdę się lubią i są do siebie dopasowane energią i temperamentem i te psy regularnie wspólnie spacerują. To jest świetny pomysł i szansa na dobrą socjalizację.
MW: W ramach oswajania szczeniąt z miejskim życiem zabiera się je na parkingi, do centrum handlowego, na przystanki autobusowe itp. Czy to w ogóle ma sens? I jak zaznajomić psa z takimi miejscami, unikając jednocześnie zalania go nadmiarem bodźców?
AP: Jestem zdania, że najbardziej kluczowa jest praca nad relacją psa z opiekunem. Nie jesteśmy w stanie przyzwyczaić szczeniaka do absolutnie każdej sytuacji życiowej – np. nie mogłabym przećwiczyć z moim psem wsiadania do samolotu. Jeśli jednak zadbam o stworzenie dobrej relacji i głębokiego zaufania, to pies pójdzie za mną wszędzie – choćby i do samolotu – bo będzie ufał, że w mojej obecności jest bezpieczny.
Przyzwyczajanie psa do przejażdżek autobusem nie wymaga powtarzania tego codziennie czy spędzenia w autobusie określonej ilości czasu. Chodzi raczej o wypracowanie pewnych schematów w naszej relacji, okazywanie psu wsparcia i nauczenie go, że w każdej sytuacji może na nas liczyć i każde takie, nawet nieco stresujące doświadczenie, po jakimś czasie się kończy.
Uważajmy na nadmiar bodźców – jestem przeciwniczką zabierania szczeniaka absolutnie wszędzie i bez przerwy, nawet jeśli wydaje nam się, że dobrze to znosi. Ciągłe wystawianie psa na sytuacje stresowe może się po czasie obrócić przeciwko nam.
MW: Jak przy typowo szczenięcym entuzjazmie zauważyć, że dana sytuacja przerasta naszego psa?
AP: Po bardzo stresujących wydarzeniach wiele młodych psiaków po prostu „pada na twarz” – często opiekunowie cieszą się, że udało się zmęczyć młodzież dobrym spacerem, a to może być oznaka bardzo silnego dyskomfortu. Oczywiście fajna aktywność wiąże się z dobrym snem, ale musimy uważać, żeby nie była to aktywność nadmierna.
Po drugiej stronie spektrum mamy zaburzenia snu, nadmierną aktywność szczeniaka, nadwrażliwość – spotykane powszechnie wśród szczeniąt odebranych zbyt wcześnie matce. Ich system nerwowy szaleje, natomiast nie zdążyły one nauczyć się od matki regulacji i wyhamowania tego napięcia. Widocznym objawem takiego napięcia jest nadmierne gryzienie.
Oczywiście szczeniaki gryzą i mają do tego prawo – jeśli jednak to gryzienie jest niepohamowane i pojawia się w sytuacjach emocjonalnych, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Pies po spacerze powinien wrócić do domu, napić się, zjeść i pójść odpoczywać. Jeśli natomiast biega po domu pobudzony oznacza to, że spacer był zbyt intensywny i zbyt trudny.
MW: Skoro w naszej opowieści dotarłyśmy do końca spaceru i powrotu do domu – warto chyba zapewnić szczeniakowi miejsce przeznaczone do odpoczynku?
AP: Są psy, które samodzielnie świetnie radzą sobie z odpoczywaniem – gdy nic się nie dzieje, po prostu idą spać. Jednak wiele młodych psów próbuje angażować się we wszystko, nawet gdy nie ma już na to siły. Pędzi za biegającymi po domu dziećmi, kręci się z domownikami po kuchni, goni kota, podrzuca zabawki itp. Jest w ciągłym pobudzeniu. Warto takiemu psu ustalić z góry stałe pory spacerów, jedzenia i odpoczynku i tych zasad się trzymać.
Świetnym rozwiązaniem okazuje się klatka, w której uczymy psa odpoczywać, mata węchowa, która uspokaja i wycisza czy gryzaki, które zajmą mu więcej czasu i pozwolą zająć się sobą. Odpoczynek również jest umiejętnością, której powinniśmy naszego szczeniaka nauczyć!
Rozmawiała Małgorzata Wróbel